Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2718
BLOG

Salon nadal pikuje

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Rozmaitości Obserwuj notkę 100
      Nie wiem jak to się stało, ale nazwisko Piotr Gociek rozpoznaję. Jest to tym bardziej dziwne, że w życiu zdarzyło mi się przeczytać tylko jeden tekst owego Goćka, i choć uważam, że to był bardzo dobry tekst, bardzo dobrze napisany i inspirujący,  wciąż jest to tylko ten jeden tekst. Tylko ten jeden. I dziś już nawet nie wiem, o czym on traktował. A więc wiem, że Piotr Gociek to dziennikarz, że to dziennikarz z „Rzeczpospolitej” i że to dziennikarz z talentem z całą pewnością nie mniejszym niż wielu z jego „niepokornych” kolegów.  
 
      Kiedy dziś zajrzałem na główną stronę Salonu24 i zobaczyłem, że do grona tak zwanych blogerów ze stajni Igora Janke dołączył Piotr Gociek, a jego przyjście zostało powitane najwyższym salonowym wyróżnieniem, a więc pierwszym miejscem na pudle, pomyślałem sobie to, co pomyśleć musiałem. To przede wszystkim mianowicie, że do tej bandy niedogłaskanych mainstreamowych publicystów, którym z jakiegoś, mimo wszystko dla mnie tajemniczego, powodu, nie wystarczają zaprzyjaźnione redakcje i muszą się lansować w Internecie, doszedł kolejny. I teraz oni wszyscy, tworząc  „niezależną” oczywiście jak najbardziej platformę blogerską,  będą musieli się odrobinę bardziej ścisnąć.
 
     No i się ściskają. Kiedy piszę ten tekst, na samej górze jest oczywiście Gociek, pod Goćkiem Wojciechowski, pod Wojciechowskim Jankowska, pod Jankowską Libicki, pod Libickim (bloger!) Rybitzky („Adam Bielan sam jest sobie winien”), pod Rybitzkym kolega Krysztopy i Fundacja, pod Fundacją Ernest Skalski, pod Skalskim coś co się nazywa Trescharchi („Waldemar Pawlak rozpaczliwie stara się odzyskać tożsamość – swoją i partii”), pod Trescharchim Szczurbiurowy z zapowiedzią kolejnej transmisji, no i na samym dole, ale za to już drugą dobę, wielmożny pan profesor Sadurski z wierszem-parodią. Bywało oczywiście lepiej, ale myślę, że to i tak jest obrazek fantastycznie wielemówiący.
 
     Już wczoraj planowałem napisać trochę o Sadurskim, o tym jego wierszu, i o tych emerytach, co się w kupkach snują po parkach i wymieniają wierszykami, które mają coś parodiować, czy tylko ośmieszać, ale może nawet nie tyle o tym jego wierszu, co o bardzo konsekwentnej polityce administracji Salonu24, wedle której, im to miejsce będzie bardziej niskie, tym lepiej, ale w miarę jak patrzyłem jak on tam wciąż sterczy, i nic nie wskazuje na to by kiedykolwiek komukolwiek ustąpił miejsca, uznałem że to się wszystko robi za proste i machnąłem ręką.  No i dziś z samego rana pojawił się ten Gociek, Sadurski się zsunął, no i w ten sposób dał mi okazję pomyśleć o Goćku właśnie. O co chodzi? Otóż ja pamiętam, jak jako „Toyah” założyłem ten swój blog i postanowiłem, że przestanę pisać listy do redakcji gazet, a za to sam będę pisał co mi przyjdzie do głowy tu w Salonie24. Mój pierwszy tekst był stosunkowo skromny – w końcu pierwszy – ale okazał się wystarczająco dobry, by nie wiedząc o mnie dokładnie nic, administracja dała go na górę strony głównej, i tak już dalej poszło. Kiedy mówię, że był skromny, nie mam na myśli tego, że byle jaki. W żadnym wypadku! To był tekst napisany bardzo starannie, jego temat wybrany z uwagą, i naprawdę z przekonaniem, że on jest godny miana debiutu. No ale inaczej być nie mogło. W końcu jakoś głupio jest się pokazywać po raz pierwszy ludziom na oczy, z założeniem, że jest obojętne, co oni sobie o mnie pomyślą. A więc, jak mówię, mój debiut w Salonie24, to był debiut potraktowany przeze mnie bardzo poważnie.
 
      Jak debiutuje Piotr Gociek? Zanim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, proponuje się zastanowić nad tym, jak do tego debiutu doszło. Są dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że Igor Janke nagabywał Goćka od dawna, żeby on tu przyszedł i pozwolił Salonowi nabrać jeszcze więcej lansu, Gociek odmawiał i wykręcał się, że nie ma czasu, że on nie wie, co pisać, że za darmo to mu się nie chce, że tam trzeba sobie zakładać to konto, a on nie umie, i takie tam, i wreszcie w niedzielę wieczorem, kiedy Janke do niego zadzwonił po raz 765, siadł do komputera i zaczął pisać. Druga możliwość to taka, że Gociek sam z siebie wymyślił, że on też, tak jak wielu jego kumpli redaktorów, chce blogować, i, podobnie jak w wersji pierwszej, siadł do komputera i zaczął pisać. Nie wiem jak było faktycznie, natomiast jedno wiem na pewno. Gociek napisał dwa akapity i uznał, że to co on pisze jest kompletnie do dupy i jemu się dalej pisać nie chce. Na mój chłopski rozum, nie ma takiej możliwości, żeby dzisiejszy tekst Piotra Goćka mu się podobał. Nie ma najmniejszej szansy, żeby on był z niego dumny i żeby uważał, że oto udało mu się fajnie zadebiutować w Salonie24.  Tam się tak nie dzieje nawet na poziomie redaktora Feusette. Przede wszystkim, jest to niemożliwe z tej prostej przyczyny, że to w ogóle nie jest zamknięty tekst pisany w jakimś celu i z jakąś myślą, lecz wyłącznie seria luźnych zdań na siłę wypełnianych jakąś gimnazjalną retoryką, a poza tym on jest w sposób ewidentny zaledwie zaczęty. Swój tekst, w sposób jak najbardziej oczywisty, Gociek zaczął i w pewnym momencie uznał, że dość już tego, dał kropkę i nacisnął przycisk „wstaw”.
 
    Jak to wygląda w praktyce? Mamy te dwa krótkie akapity. W pierwszym z nich opisuje Gociek okładki najnowszego „Wprostu” i „Newsweeka” wyrażając pretensje, że na jednym z nich jest jakiś Gessler w kolorze, a na drugim Lech Kaczyński w czerni. W drugim z kolei wyzłośliwia się, że „Newsweek” próbuje podnosić sobie sprzedaż przy pomocy znienawidzonego przez siebie prezydenta Kaczyńskiego, podczas gdy faktyczny „message” niechcąco wychodzi taki, że śmierć Lecha Kaczyńskiego jest ważniejsza nawet od śmierci Jezusa, i w momencie jak chce skomentować tego Gesslera, zaczyna coś pieprzyć o „Gazecie Wyborczej” i Judaszu, najwyraźniej dochodzi do wniosku, że nie wie, jak to dalej pociągnąć, i wszystko się urywa. A Igor Janke zaczyna puszczać fajerwerki, wyrzuca w górę konfetti i ogłasza kolejny sukces wizerunkowy.
 
      Napisałem że są dwie możliwości wyjaśnienia tej zagadki, czyli że Gociek sam tam przylazł, albo że Janke go tam przywlókł za uszy, ze wspólnym efektem w postaci tej dramatycznej porażki. Jest to jednak wersja soft, i myślę sobie, że na przykład taki Coryllus, gdyby mu się tylko chciało ten tekst komentować, powiedziałby mi, że jestem jak zwykle naiwny, ponieważ to wszystko jest robione z premedytacją.  W tej sytuacji przedstawię teraz wersję hard, czyli wersję tak zwaną „spiskową”. Otóż jest bardzo prawdopodobne, że tu chodziło właśnie o taki tekst. Właśnie taki. Tekst tak głupi, pusty i beznadziejnie niepotrzebny, by jeszcze może kolejnych kilka osób nabrało przekonania, że ta blogosfera to tragiczny syf. Że jeśli komuś zależy na poważnej informacji i równie poważnej analizie, jeśli komuś zależy na mądrej refleksji, ma się koniecznie trzymać mediów papierowych, lub telewizora. Że zaglądanie do Internetu po to by zajmować się czymś innym niż oglądaniem gołych bab, piosenek (tak – dziś piosenki się wyłącznie ogląda) i zapluwaniem się z nienawiści, jest pozbawione jakiegokolwiek sensu.  By każdy w miarę zainteresowany światem obywatel mógł sobie wydedukować, że skoro Piotr Gociek – zawodowy publicysta – na tym swoim blogu osiąga takie dno, to znaczy że dalej może być już tylko gorzej.
 
     I kiedy piszę te słowa, na głównej stronie Salonu sytuacja pozostaje nadal bez zmian, czyli czołówkę otwiera Gociek, a zamyka Sadurski, a ja sobie coraz bardziej wyobrażam tę właśnie ewentualność. Że to tak właśnie miało być. Zaglądam ponownie do tego tekstu Goćka i czytam coś takiego: „Bliźniacze tygodniki ‘Newsweek’ i ‘Wprost’ nareszcie kładą kres wielkanocnym obyczajom moherowo-faszystowskim”. A dalej tak: „’Wprost’ umila nam Wielki Tydzień okładką z Adamem Gesslerem prezentującym światu jajko (uspokajam - jest to jajko kurze)”. Jeszcze dalej: „redaktor Tomasz Pluszowy Lis chyba sam nie zauważył, w jaki pisizm się wpakował”. A więc to jest właśnie taki styl, taki poziom i taki dowcip. Otóż uważam, że jest bardzo możliwe, że Piotr Gociek, kiedy mu Janke powiedział, że ma coś napisać do Salonu24 i ma to być koniecznie takie standardowe internetowe gówno, to on właśnie sobie pomyślał, że tak będzie najlepiej. Że jak on zamiast zwyczajnie „Tomasz Lis”, napisze „Tomasz Pluszowy Miś”, to bardziej psychicznie zdemolowani internauci rykną ze śmiechu, a normalni czytelnicy poczują zażenowanie. Że jak on zażartuje z tym kurzym jajkiem, to banda kretynów się zapluje przed monitorami, a reszta się zarumieni ze wstydu. Że jak on napisze o tych obyczajach „moherowo-faszystowskich” i „pisizmie”, to wszystkie mohery aż podskoczą z satysfakcji, bo tam w tym Internecie tak właśnie jest. I już chyba będę kończył, bo robi się naprawdę ponuro.
 
     Jeszcze tylko jedno. Zaglądam ponownie do Salonu na blog Piotra Goćka, i widzę, że pod tą notką jest już 35 komentarzy, a wśród nich Sowiniec ze swoim „bingo” i banda jakichś tępych trolli ze swoimi typowymi szyderstwami. Standard. Plan działa.
 

     Zapraszam do siebie nawww.toyah.pl. Tam jest fajny tekst o pożytkach z „Gazety Wyborczej”. 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości