Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2946
BLOG

Wszyscy muszą pracować, mój maleńki kolego

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Gospodarka Obserwuj notkę 80
      Powiem uczciwie, że nie mam pojęcia, jak po ponad już tygodniu od tajemniczego zniknięcia FYM-a, czują się członkowie założonego przez niego klubu, natomiast wszystko wskazuje na to, że Igor Janke ani drgnie i blog FYM-a nadal trzyma głęboko ukryty w lochach Salonu24. Czemu on się tak zaparł, nie wiem. Biorę jednak pod uwagę trzy możliwości. Albo on coś wie, a więc ze względów humanitarnych, politycznych, czy prawnych nie chce FYM-owi pozwolić na dalszą aktywność, albo czeka aż FYM go osobiście poprosi o zmiłowanie, albo – co szczerze powiedziawszy wydaje mi się najbardziej prawdopodobne – FYM-a, tak jak zresztą wszystko, co nie dotyczy jego bezpośrednich interesów, ma głęboko w nosie i nawet już nie pamięta, że mu jego blog kiedyś w ogóle zamknął. Fakt pozostaje faktem – FYM-a w Salonie24 nie ma i wszystko wskazuje na to, że już nie będzie.
 
      Co z fanami? Pewnie gdybym więcej czasu poświęcał na czytanie tego co się tu pojawia, coś bym na ten temat wiedział, jednak tak jak jest, zwróciłem uwagę tylko na trzy kwestie: pierwsza to taka, że po wstępnym nasileniu blogerskiej aktywności zamknął się Rolex, mój dawny kolega Gemba przepisał się do Klubu Miłośników Coryllusa, no i któryś z wiernych przyjaciół FYM-a – o ile mi się coś nie poprzestawiało, był to Unukalhai – ogłosił, że FYM żyje i fika, a jego forma jest nawet wyższa od tamtej sprzed. I to, powiem szczerze, mnie zainteresowało. Postanowiłem zajrzeć na osobisty blog FYM-a pod adresem www.antykomunizm.pl, czy jakoś tak, i znalazłem tam jego kolejny wpis zatytułowany M.
 
     Od razu wyjaśnię, że M. to Antoni Macierewicz i że – z tego co mi się udało zorientować – w tekście tym FYM rozprawia się  z Macierewiczem jako z agentem GRU. Ze względów o których dalej, nie będę omawiał samego tekstu, natomiast zanim przejdę do sensu tego wpisu, parę słów o tym, czym z mojego punktu widzenia i mojego doświadczenia jest blogowanie. Blogowanie na poważnie, a nie takie, jak to dziś miałem okazję zobaczyć na głównej stronie Salonu24, gdzie ktoś zamieścił mniej więcej taką notkę: „Agnieszka Radwańska wygrała w ćwierćfinale Wimbledonu z Rosjanka Marią Kirylenko, i w ten sposób awansowała do półfinału”, a Administracja uznała za stosowne ją odpowiednio wyróżnić. Otóż blogowanie to przede wszystkim konieczność napisania co najmniej jednego solidnego tekstu dziennie. Żeby ów tekst powstał, należy go najpierw wymyślić, wystukać na klawiaturze komputera, w miarę możliwości sprawdzić i poprawić wszystkie błędy, wygładzić niezgrabności, pozaznaczać różnego rodzaju czcionki, no i wkleić. Zwykle, cały ten proces – choć raz bywa łatwiej raz trudniej – zajmuje kilka dobrych godzin. Jak długi musi być dany tekst, by nikt nam nie zarzucił, że albo nudzimy, albo sobie stroimy żarty? Tu też bywa różnie, ale w moim wypadku, są to zwykle jakieś od sześciu do maksymalnie 10 tysięcy znaków. 10 tysięcy to już jest naprawdę dużo. Kiedy ja przekroczę tę liczbę, od razu pojawiają się glosy, że powinienem pisać krócej. To co tu dotychczas napisałem, to niespełna trzy tysiące znaków.
 
      Napisałem, że aby powstał solidny tekst, ja, wraz z całym tym przygotowaniem, zwykle do tego potrzebuje kilka godzin. Czasem oczywiście to jest zaledwie godzina. Czasem jest tak że myśli tak szybko chodzą po głowie i wszystko się tak zgrabnie układa, że człowiek siada, a potem wstaje i już wszystko jest gotowe. W ten sposób niekiedy, można nawet napisać dwa, czy choćby i trzy porządne teksty. Tylko trzeba jeszcze raz to wszystko przeczytać i proszę uprzejmie. Najczęściej jednak to jest kilka godzin ciągłej pracy, a biorąc pod uwagę, że się ma jeszcze jakąś tam pracę, rodzinę, najróżniejsze obowiązki, nawet nie widać, kiedy kolejny dzień minie i nie zrobiło się nic.
 
     Otóż moja sytuacja jest dość prosta. Zawodowo pracuję w stopniu bardzo ograniczonym, z pisania tego bloga w znacznej mierze utrzymuje rodzinę, a zatem i moja żona i dzieci, ile razy mnie widzą przy komputerze, wiedzą, że ja być może właśnie zarabiam na życie. A zatem mnie jako blogera tolerują i mam raczej święty spokój. Jak z innymi? Nie wiem. Natomiast domyślam się, że część z nich na to by napisać jeden tekst na parę dni, potrzebuje 10 minut, część z nich nie ma rodziny, więc cały wolny czas spędza przy komputerze, a część to zwykli wariaci, którzy w ogóle przy komputerze spędzają całe swoje życie. No i są też pewnie i tacy, którzy swoją rodzinę terroryzują i nikt im nie podskoczy. Bo oni są wielkimi blogerami i koniec dyskusji.
 
      Ale jest też i FYM. Tekst o którym wspomniałem na początku, a na który uwagę zwrócił mi internauta Unukalhai, zachwalając go, że on pokazuje FYM-a w dawnej, świetnej formie, zawiera niemal 70 tysięcy znaków, a więc niemal jedna trzecia całego mojego Elementarza, kolejny ponad 20 tysięcy, wcześniejszy znacznie ponad 20 tysięcy, jeszcze wcześniejszy ponad 35 tysięcy, „rozmowa” Tuska z Kaczyńskim, którą FYM zamieścił jako komentarz pod swoją notką – ponad 15 tysięcy znaków, sama notka 65 tysięcy słów. Co ja chcę przez te wyliczenia powiedzieć? Otóż ni mniej ni więcej, jak tylko to, że to jest zwyczajnie niemożliwe. Tak się po prostu nie da. Nie da się napisać tylu tak długich tekstów w tak krótkim czasie – w dodatku, jak udało mi się stwierdzić bardzo pobieżnie, napisanych czysto i bezbłędnie – pracując zawodowo i mając na utrzymaniu rodzinę. Nawet jeśli ma się kochającą żonę, która o 3 w nocy przyjdzie z kawą, i zapyta: „Jak ci idzie, kotek?” Taki wynik można osiągnąć wyłącznie w dwóch przypadkach. Pierwszy to taki, że jest się wariatem na czyimś pełnym utrzymaniu, drugi – że się jest w pracy. W pracy bardzo dobrze płatnej. Bardzo dobrze. I koniec tej debaty.
 

      Na sam koniec – dochodzimy powoli do sześciu tysięcy słów – mam jeszcze jedną refleksję. Kto z wiernych przyjaciół FYM-a ma siłę, by to co on pisze czytać? No i kiedy? Internautka Laleczka w komentarzu pod tekstem, który wzbudził takie poruszenie i kazał niektórym dojść do wniosku, że FYM oszalał, zamieściła krótki komentarz, na który FYM odpowiedział swoim, gdzie zasugerował, że Laleczka nieuważnie go przeczytała. Na to ona obiecała, że jeszcze raz zajrzy. Z tego co wiem, Laleczka to bardzo poważna, zapracowana osoba, stojąca twardo na obu nogach, i która raczej nie ma czasu, by czytać – i to dwukrotnie – tekstu tak pojemnego. Oczywiście, może być tak, że ona należy do tych osób, które potrafią w godzinę przeczytać „Nad Niemnem”. Możliwe, że wręcz wszyscy czytelnicy FYM-a to laureaci konkursu szybkiego czytania. Może i tak. To by coś wyjaśniało. Natomiast z całą pewnością nierozwiązana zagadka pozostanie, jak oni – tak wybitni autystycy – potrafią się skoncentrować przez te w końcu kilka dobrych minut na tak ewidentnym i bezczelnym oszustwie? 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka