Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2238
BLOG

Gadowski - człowiek o przerośniętej wyobraźni

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Kultura Obserwuj notkę 64
         Wprawdzie, jak idzie o niejakiego Witolda Gadowskiego, wyłączność na niego ma mój kumpel Coryllus, ponieważ przede wszystkim jednak to ja dziś jako pierwszy trafiłem na Gadowskiego w Salonie24, a poza tym uzyskałem od wspomnianego Coryllusa specjalną dyspensę, pozwolę sobie na kilka słów o tym wybitnym dziennikarzu i literacie.
 
      Otóż Gadowski zamieścił w Salonie swój najświeższy tekst i zrobił to o dziwo dokładnie według systemu wprowadzonego przez Coryllusa. Najpierw mianowicie napisał to co ma do powiedzenia na tematy podstawowe, a na koniec doczepił do tego reklamę swojej książki. Użyłem zwrotu „o dziwo”, bo ja autentycznie nie rozumiem, po ciężką cholerę Gadowski, aby sprzedać parę egzemplarzy swojej książki, musi się uciekać do tego typu zagrywek. Ja oczywiście wiem, że administracja Salonu zakazuje zamieszczania gołych reklam, nie ma jednak przecież wątpliwości co do tego, że Gadowskiemu akurat oni pozwoliliby na wszystko.
 
      No ale stało się tak, że on obudował tę swoją zachętę do przychodzenia na jego spotkania autorskie i kupowania tej jego powieści, całą tą nikomu niepotrzebną refleksją, natomiast nas dziś powinien zainteresować ów epilog, a więc sama reklama. Pisze Gadowski tak:
 
      „A skoro już o 'Wieży komunistów' mowa to sprzedaje się świetnie. Jedynie EMPiK coś cuduje ukrywając książkę, tak że czytelnicy dzwonią do mnie i opowiadają zajmujące historie o jej poszukiwaniach i survivalu z tym związanym. Hartujcie się bracia.
   
      Dziś 18 października o 17.00 kończę krakowską turę spotkań autorskich. Ostatnie będzie co prawda w niedzielę w nowohuckiej dużej parafii Brata Alberta 17.45, ale w Krakowie już koniec, szlus, wyjeżdżam.
 
      Tak więc dziś, na ulicy Jagiellońskiej w księgarni 'Gazety Polskiej' podpisuje książkę. A potem spotkania w Pile, Toruniu i Gdańsku. O następnych napiszę.
 
      W Krakowie sprzedało się już ponad 700 książek, to przerasta moją wyobraźnię, i to przy milczeniu mediów i braku reklamy.
 
      Dziękuję jedynie odważnej TVP Kraków, tam nie bali się pokazać rozmowy z Gadowskim”.
 
      Mam nadzieję, że wszyscy doskonale rozumieją, z czym mamy tu do czynienia, ale znając stan niektórych umysłów, pozwolę sobie na nieco wyjaśnienia. Mamy więc znanego telewizyjnego dziennikarza, który z jakiegoś powodu postanowił napisać powieść. Dziennikarz ów wprawdzie aktualnie z TVP jest na bakier, i karierę robi przy pomocy kolegów, zaczynając od Salonu24, a kończąc na portalach typu w polityce.pl, to jednak jakąś tam publiczną pozycję zajmuje. A jest to pozycja, która mu na przykład pozwala na to, by wydać tę książkę – domyślam się, że raczej nie za swoje pieniądze –  by ona natychmiast została reklamowana we wcześniej wspomnianych mediach, by sam Bronisław Wildstein napisał do niej recenzję, a odpowiednie instytucje zorganizowały mu całą serię autorskich spotkań w całym kraju.
 
       I mamy ten Kraków. Jak przyznaje sam Gadowski, on w tych dniach odbywa tam tak zwaną „turę” spotkań autorskich, promujących jego, jak najbardziej oczywiście, zakazaną książkę. Kiedy ją skończy w najbliższą niedzielę, rusza natychmiast do Piły, Torunia, Gdańska, i dalej. W międzyczasie, książka jest sprzedawana w EMPiK-ach, oczywiście narażając się fatalnie na obstrukcję ze strony Systemu, który zamiast ją eksponować obok Filipiuka, chowa ją gdzieś po kątach. No ale na razie mamy ten Kraków i tę „turę”. No i – zapomniałbym – oczywiście pełny bojkot ze strony mainstreamu. Prawie. Na szczęście z tego czarnego pijaru wyłamała się TVP Kraków i odważnie wyemitowała rozmowę z Gadowskim. Brawo dla nich.
 
       No i wreszcie wiadomość podstawowa: „W Krakowie sprzedało się już ponad 700 książek, to przerasta moją wyobraźnię, i to przy milczeniu mediów i braku reklamy”.
 
      Jest więc autor Gadowski i jego nowa powieść. Dzień za dniem jeździ on po Krakowie i spotyka się z czytelnikami. Ile w sumie miał tych spotkań? Tego nie wiadomo, ale domyślam się, że kilka ich jednak było. W międzyczasie krakowska telewizja nadaje z nim rozmowę. Największe prawicowe portale w Polsce regularnie informują o tym, że ta książka jest już do nabycia i że jest absolutnie rewelacyjna. I w tym momencie, Gadowski dostaje absolutnego amoku, bo już w tym właśnie Krakowie sprzedał 700 egzemplarzy. „Przy milczeniu mediów i braku reklamy”!
 
      To ja w tej chwili muszę coś opowiedzieć. Otóż książki moje i Coryllusa wydaje maleńkie wydawnictwo, które sam Coryllus uruchomił wyłącznie po to, by sprzedawać dwóch autorów. Siebie i Toyaha. Dopiero niedawno podpisał umowę z jakąś ogólnopolską hurtownią, która, jeśli gdzieś jakaś księgarnia się do nich zwróci, daną ilość egzemplarzy dostarczy. Wcześniej, aby sprzedać choćby jeden egzemplarz swojej, czy mojej książki, musiał za tym dealem chodzić osobiście, i nie było przy tym ani jednej osoby, która by mu zechciała pomóc ot tak – bezinteresownie. W większości wypadków, ile razy próbował w Salonie24 informować, czy to o samej książce, czy o swoich spotkaniach, czy wklejać z owych spotkań relacje, jego notki były przez Administrację ukrywane jako niecenzuralne. Dopiero co portal niezależna.pl odmówił zamieszczenia relacji ze spotkania, jakie miał w klubie Ronina. A jednocześnie, w ciągu zaledwie paru tygodni po wydaniu drugiego tomu „Baśni jak niedźwiedź”, sprzedał owego tytułu cały nakład, i zmuszony był robić dodruk.
 
      Co tam Coryllus. Wiadomo, że to już gwiazda. Ale popatrzmy na mnie. Wydałem swój „Elementarz”, i jeszcze zanim on został wydrukowany, w ciągu zaledwie kilku dni sprzedałem owej książeczki dwieście egzemplarzy. Praktycznie nie mając jakichkolwiek źródeł reklamy, ten mój nędzny, ledwo komu znany blog. Bez spotkań autorskich, bez reklamy w dużych prawicowych portalach, bez głupiego wywiadu w lokalnej TVP! Czy Gadowski, kiedy nadyma się swoim sukcesem, ma może pojęcie, ile ja bym sprzedał tych swoich książek, gdyby katowicka telewizja, lub choćby katowickie radio zechciało – ja już nawet nie mówię, nadać ze mną rozmowę, ale choćby o istnieniu tej książki poinformować. 700??? Czy Gadowski, kiedy coś pieprzy o tym, jak on jest prześladowany przez System, może wie, ile ja bym sprzedał tych „Elementarzy” i „Liści” gdyby administracja Salonu24, zechciała informację o tym, że te książki w ogóle istnieją zamieścić na swojej stronie głównej, tak jak to robi z Gadowskim? 700???
 
      A on tu dziś przyłazi i płacze z radości, bo krakowska sprzedaż „przerosła jego wyobraźnię”. No, rzeczywiście. To naprawdę niesamowite. Biorąc pod uwagę ową nędzę spotkań po krakowskich kościołach i klubach patriotycznych, i ten jeden nędzny wywiad dla TVP Kraków – to wręcz nie do uwierzenia. 700 egzemplarzy!
 
       Gadowski – autor zakazany, prześladowany i skazany wyłącznie na swoją samotność i swoje zapomniane przez świat talenty. Człowiek, który niedawno, w reakcji na tekst Coryllusa, w którym pozwolił sobie napisać, co mysli o literackim kunszcie Gadowskiego, wyszydził go, że swoją „Baśnią” może najwyżej zapełniać półki na stacjach benzynowych.
 
      I to, moim zdaniem, jest czymś absolutnie fantastycznym. Owe 700 egzemplarzy książki Gadowskiego, kupione przez krakowską bohemę i ten Coryllus na stacjach benzynowych. To jest naprawdę coś. Jestem porażony.

       

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura