Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1845
BLOG

O naszych na służbie i poza nią

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 51
      Do niedawna, bloger o nicku Nicpoń był mi osobą znaną wyłącznie ze słyszenia. Zupełnie na takiej samej zasadzie, jak się kojarzy nazwy takie jak „Stary”, „Rewident”, „Euromir”, „Magda Figurska”, czy „Rozpylaczek”. Jest oczywiście bardzo możliwe, że jeszcze za swojej pierwszej bytności w Salonie24 miałem do czynienia z nim nieco bliżej, jednak od tego czasu minęło już tyle lat, że siłą rzeczy szczegółów już nie pamiętam.
 
      Ponownie bloger Nicpoń pojawił się w mojej świadomości stosunkowo niedawno, a mianowicie przy okazji targów książki w katowickim Spodku i rozmów jakie miałem okazję odbyć z moim kolegą Coryllusem. Rzecz w tym, że Coryllus – pewnie przez to, że swoje teksty również publikował na jego blogu – z Nicponiem znał się bliżej, i kiedy się zorientował, że z niego nie jest żaden bojownik, ale najbardziej oczywisty element Systemu, dostał jasnej cholery, i temat owego przekrętu wprowadził do Sieci. Oczywiście, zrobiła się natychmiast awantura, gdzie jedni apelowali, żeby tak wybitni publicyści jak Coryllus i Nicpoń, dla dobra polskiej prawicy podali sobie ręce, a drudzy łapali się za głowy i zastanawiali, co to za cholera sprawia, że ludzie na pierwszy rzut oka inteligentni mogą się tak fatalnie dać omotać.
 
      A zatem, kiedy wydawało się, że kwestia blogera Nicponia została skutecznie wyjaśniona, a następnie zamknięta, wtedy nagle nikt inny jak sam zainteresowany postanowił dopisać do niej ostatni rozdział. Zanim jednak odniosę się do sedna sprawy, przypomnę sekwencję zdarzeń. Otóż parę miesięcy temu Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło od pewnego czasu zapowiadaną kampanię i natychmiast uzyskało bardzo poważny sukces. W reakcji na ową polityczną zmianę, System najpierw uruchomił tak zwaną aferę trotylową, a następnie spróbował zainteresować opinię publiczną działalnością niejakiego Brunona K., który rzekomo planował zamordowanie Premiera, Prezydenta i niewykluczone, że marszałek Ewę Kopacz na dokładkę. Ponieważ sprawa polskiego Breivika została przez służby reżimu przygotowana tak, że już w chwilę po jej nagłośnieniu okazało się, że z tego już raczej nic nie będzie, do gry wkroczyła blogosfera, i wtedy mój kolega Coryllus przysłał mi następującego maila: „Zobacz co mi kolega przysłał. Rzecz dotyczy Nicponia. No to uważajcie jak pięknie zorkiestrowane, zsynchronizowane. Data 16 listopada b.r. Prekognicja Nicponia za chwilę będzie dowodem na nawoływanie w sieci”.
 
     Chodziło ni mniej ni więcej jak o to, że Nicpoń na swoim – prawicowym jak jasna cholera – blogu wezwał do tego, by zacząć się zbroić, i gdy już każdy polski patriota będzie miał swojego „stena”, zrobić porządek z całą tą peowską bandą, no i w związku z tym pojawił się niepokój, że oni nas rozstawiają dokładnie tak jak sobie życzą. Ja w odpowiedzi na tę wiadomość, zasugerowałem, że dla mnie sprawa jest jasna, a więc że Nicpoń wreszcie doczekał dnia, kiedy może naprawdę się sprawie przysłużyć, i obaj przyczailiśmy się za rogiem, czekając na pierwsze wystrzały.
 
     Nadeszły natychmiast. Najpierw o Nicponiu napisała „Wyborcza”, uruchamiając temat, który w jednej chwili skomentował sam Premier. Następnie pojawiła się informacja, że Służby blog Nicponia zlikwidowały, a jego samego wywiozły na Wschód, później kolejna – że to nie Służby, lecz prawdopodobnie sam Nicpoń na żądanie Prawa i Sprawiedliwości swój blog zamknął, zaraz potem przyszła następna, że Jarosław Kaczyński Nicponia wywalił z partii. No i w tej chwili, o ile dobrze widzę, wszystko jest już od początku do końca posprzątane. Wchodzę na wp.pl, a tam już na samej górze wita mnie zdjęcie Nicponia, przebranego za jakiegoś Teksańczyka, siedzącego na swojej terenowej bryce z karabinem w ręku. Z informacji zamieszczonej poniżej rozumiem, ze Nicpoń – kiedy tak sobie fantastycznie na tym aucie siedzi – sączy przez zęby typowo pisowski tekst: „Kill ’em all!”
 
      A ja już wiem. Wszystko od początku do końca jest posprzątane. Do następnego razu. Mam oczywiście pewność, że wynurzającego się już z za zakrętu. W końcu czasy nie są łatwe, rządzić coraz trudniej, bydło coraz bardziej niezadowolone. Trzeba trzymać rękę na pulsie. Całe szczęście, że polska prawica ma kadry nieprzebrane.
 

 Wszystkich którzy lubią tu przychodzić bez niepotrzebnej zachęty, ale też i tych co są tu po raz pierwszy, tradycyjnie informuję, że mój kumpel i wydawca Gabriel Maciejewski zajął się ostatnio poszerzaniem rynku dla naszych książek, w tym mojego „Liścia” i „Elementarza”. Dziś jest tak, że można obie zamawiać w każdej księgarni w Polsce, a nie zdziwiłbym sie gdyby i za granicą. Natomiast, jeśli ktoś woli przez Internet, to albo u Gabriela na stronie www.coryllus.pl lub na moim www.toyah.pl.  Te same, tyle że z osobistą dedykacją, i z darmową wysyłką.  

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka