Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2889
BLOG

Gulasz z serc, raz jeszcze

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 35

      Dyskusji, jakie wspólnie z moim kolegą Coryllusem staramy się prowadzić tu na blogach, a która dotyczy stanu, w jakim znajduje się w Polsce tak zwana opozycja, wciąż towarzyszy kierowany pod naszym adresem zarzut, że przez to, iż z tak wielkim zacięciem występujemy przeciwko „naszym”, sprawie wyłącznie szkodzimy i jeśli wciąż władze w Polsce sprawuje agentura, to również my za to jesteśmy odpowiedzialni. Bo to my właśnie wspieramy owo przekleństwo, które sprawia, że prawica w Polsce jest nieustannie skłócona i dramatycznie podzielona.

      A bywa jeszcze gorzej. Wśród tych wszystkich pretensji pojawia się i taka, że za naszym postępowaniem stoi coś absolutnie najgorszego, a mianowicie pycha, zawiść i kompletny brak poczucia wspólnoty. Nie podobają nam się określeni politycy? Wiadomo, dlaczego: wszystko przez to, że dla nas nie znalazło się tam miejsce. Nie podobają nam się „nasi” dziennikarze? Powód jest jeden: bo to nie nas wybrali, byśmy tam zadawali szyku. Nie podobają nam się wszelkiego rodzaju prawicowe okazje? Podobałyby się nam, gdyby oni tam handlowali naszymi książkami. I tak się to plecie. Z jednej strony, i on i ja wciąż bijemy na trwogę, a z drugiej, ta złość, że my nie wiemy, czym jest solidarność i wspólna walka ze wspólnym wrogiem.
      Myślałem, żeby napisać o tym już wcześniej, i pewnie jakoś tam ta myśl się to tu to tam pojawiała, natomiast wciąż mam wrażenie, że dotychczas nie miałem okazji zwrócić uwagi na pewną rzecz, która, moim zdaniem, tę naszą nędzną sytuację determinuje w sposób podstawowy. I, powiem uczciwie, że tu w ogóle nie chodzi ani o to, że i ja i Gabriel, i wielu innych ludzi o przerośniętych ambicjach i z brakiem podstawowego zrozumienia dla tego, czym jest wspólnota, wciąż się kłócimy, ani nawet to, że nasze prawicowe elity reprezentują tak fatalnie niski poziom. Uważam, że to, co jest tu prawdziwym problemem, to to, że tak wielu z nas, zewnętrznych obserwatorów i komentatorów sceny politycznej, przez te wszystkie lata zatraciło poczucie tego, czym jest demokracja. Jakbyśmy kompletnie nie zdawali sobie sprawy z tego, że cokolwiek oni zrobią, czy my powiemy, ostateczny efekt zawsze będzie jeden: w wyborach ludzie zagłosują na tego, na kogo będą chcieli. A jak się tym, czy innym zmęczą, to go zwyczajnie odwołają. I ani my, ani oni tego nie zmienimy.
      Mam nadzieje, że ta myśl jest prosta i jednoznaczna, jednak na wszelki wypadek spróbuję powiedzieć to jeszcze jaśniej, w oparciu o najnowszy konflikt między Telewizją Republika i Telewizją Trwam, czy może raczej o spór na temat owego konfliktu. Pojawiło się parę głosów, które – w ślad za głównym przekazem budowanym przez twórców Telewizji Republika – udowadniają, że w tej chwili, w obliczu tak fatalnej monopolizacji rynku mediów przez służby Systemu, rzeczą nie do przecenienia jest pojawienie się oferty, która w skali ogólnopolskiej będzie przekazywała „prawdę”. I nie ma znaczenia, czy poszczególni dziennikarze to durnie, kłamcy, ludzi o złych intencjach, czy, wręcz przeciwnie, obrońcy prawdy i sprawiedliwości, czy proces powstawania owego projektu jest przejrzysty i czysty, czy budzący mnóstwo jak najgorszych podejrzeń – to, co się liczy, to fakt, że dzięki tej telewizji, wielu z nas będzie wreszcie miało okazję usłyszeć prawdę, i dzięki temu uda nam się wreszcie odsunąć od władzy Platformę Obywatelską, a tych jej przedstawicieli, którzy przez te wszystkie lata Polskę niszczyli, a polski naród doprowadzili do tak dramatycznie ponurej sytuacji, sprawiedliwie osądzili. A co dalej, to się zobaczy. A więc mamy do czynienia owym upiornym wręcz i starym jak świat przekonaniem, że kto przeciwko nim, ten z nami, i nic już więcej nie ma znaczenia.
      Proszę więc, rzućmy okiem na to wszystko, co się nam przydarzyło przez minione niedługo już 25 lat. „Nasi” zwyciężali parokrotnie. Pierwszy raz zwycięstwo dała nam w roku 1989 Solidarność, następnie naszym prezydentem został Lech Wałęsa, później Porozumienie Centrum premierem uczyniło Jana Olszewskiego, mieliśmy też fantastyczne zwycięstwo AWS-u, wreszcie w roku 2005 podwójny tryumf Jarosława i Lecha Kaczyńskich. I ja oczywiście wiem, że znajdzie się z całą pewnością wielu, którzy powiedzą, że zwycięstwo Solidarności w roku 1989 było od początku skażone zdradą Okrągłego Stołu, Wałęsa to agent, a AWS to Buzek, a wszyscy przecież wiemy, kto to taki ten Buzek. Na pewno znajdzie się też ktoś, kto powie, że przykład roku 2005 też nie jest celny, bo to wszystko było bardzo dobre, tyle że atak agentury okazał się zbyt silny. To media i służby najpierw zniszczyły dobry i kompetentny rząd, następnie zamordowały nam prezydenta, później sfałszowały wybory, a dziś zębami i pazurami walczą, by nie dopuścić do odsunięcia od władzy Tuska i Komorowskiego. A my nie rozumiemy, że najważniejsza jest dziś solidarność.
       W tej sytuacji ja bardzo proszę o przyjęcie do wiadomości owej prawdy, że już w roku 1989 do wyborów poszło zaledwie niespełna 70 procent społeczeństwa. Na prezydenta Wałęsę głosowało też mniej więcej tyle samo. Później natomiast już było tylko gorzej. I nie oszukujmy się. Ludzie, którzy dziś mają w nosie nasze dylematy i dopóki im System nie pozamyka sklepów, będą je mieli w nosie równie głęboko jak dziś, dzięki Telewizji Republika nie zmienią swojego podejścia ani o jotę. Dla nich ani tygodnik „Do Rzeczy”, ani tygodnik „Sieci”, ani powody, dla których ta literka „w” stamtąd zniknęła, ani wreszcie to, kto tam będzie i co pisał, nie będą miały jakiegokolwiek znaczenia. Jeśli oni pójdą do wyborów i zagłosują tak, a nie inaczej, zrobią tak nie dlatego, że zachęcił ich do tego Jacek Żakowski czy Bronisław Wildstein. Oni zagłosują tak a nie inaczej, wyłącznie kierowani jednym: czy mają już dość, czy jeszcze nie. A większość z nich nie zagłosuje w ogóle. Bo wiedzą, że ani nie ma na kogo głosować, ani po co. I to jest największy problem.
      A jeśli, jakimś cudem, większość z tych, którzy pójdą do najbliższych wyborów, czy to do Parlamentu Europejskiego, czy tego w Warszawie, pogoni tę bandę gangsterów i oszustów, oni zrobią to nie dlatego, że w ten właśnie sposób ocenią sytuację, lub bo się naczytali prawicowych tygodników i naoglądali prawicowych mediów, ale dlatego, że mają już dość. Ale jest coś jeszcze, dla nas akurat, o wiele ważniejszego. Jeśli za kolejne cztery lata – a kto wie, czy nie wcześniej – nawet nie mrugną okiem, widząc, jak gangi wracają na swoje dawne pozycje, to też nie przez to, że za mało mieli tej „swojej” telewizji i tych „swoich” gazet, ale dlatego, że znów mieli dość. Dość patrzenia się w twarze ludzi głupich, złych i fałszywych. Albo choćby tylko dramatycznie kiepskich.
      Bo im nie będzie brakowało demokracji, wolności od kłamstw i przekrętów, od tej strasznej przemocy na każdym możliwym poziomie. A już w najmniejszym stopniu nie będą cierpieli braku tak zwanej moralności w życiu publicznym. A więc, na co będą czekali? Diabli wiedzą, na co. Będą mieli dość i kropka. I pogonią wszystkich. Naszych i nie naszych. A wpuszczą każdego, kto choć na chwilę wzbudzi w nich zaufanie. I jego w końcu też pogonią. Bo tak właśnie działa demokracja.
      Ktoś powie, że ja sugeruję, iż tak naprawdę to jest wszystko jedno, co zrobimy, czy co powiemy. Bo i tak ocena wyborców w najmniejszym stopniu zależy od naszych kalkulacji. Otóż nie. Ja chcę tylko powiedzieć, że kiedy tak ciężko jest przekonać do siebie drugiego człowieka już na poziomie kontaktu bezpośredniego, każda próba przekonania całych mas społeczeństwa wymaga kunsztu najwyższego, talentów wręcz nieosiągalnych i determinacji najwyższej. Kiedy jest czymś naprawdę niełatwym zachowanie z takim wysiłkiem zdobytego zaufania w relacjach codziennych, jak ciężko jest zachować zaufanie, jakim obdarzył nas cały naród. Tu nie wystarczy parę tanich sztuczek piarowskich, i kilka pierwszych lepszych kłamstw. Tu jest potrzebny najwyższy wysiłek i serce, bez którego tego wysiłku nie przeżyjemy. A żeby to ludziom dać, trzeba znaleźć ludzi najlepszych. A nie jakichś paru cwaniaków, którzy nam obiecają złote góry pod warunkiem, że ich nie będziemy krytykować. Pomyślmy może, czemu nagle w Ameryce wygrał po raz kolejny Obama, co? Dlaczego? Przecież to jest jasne jak słońce. Bo nie przedstawiono lepszej oferty i kropka. Czemu w Polsce wygra – jeśli wygra – po raz kolejny Komorowski? Bo albo my przeciwko niemu wystawimy jakiegoś bałwana bez charakteru, albo do tej roboty wystawimy durniów bez serca.
      Właśnie – serce. A im się wydaje się, że wystarczy parę kartek papieru i wspólna zgoda co do tego, że to co tam jest napisane, to coś naprawdę fantastycznego. I fajny program w telewizji, w którym znajdziemy parę fajnych prawd. Co za nędza! Co za rozpacz!
      Napisałem tu już grubo ponad tysiąc tekstów i daje słowo, że ani jeden z nich – ani jeden! – nie został napisany z taką oto myślą, że on wprawdzie jest do niczego, ale jakoś to będzie. Nigdy – i niech mnie diabli wezmą, jeśli kłamię – nie próbowałem popłynąć na owej fali starego zaufania. Każdy z tych tekstów był napisany w przekonaniu, że to było coś absolutnie najlepszego, na co mnie było tego konkretnego dnia stać. Jeśli tylko czuję, że to, co napisałem, jest gorsze, niż miało być, wyrzucam to w kosmos i nie piszę już nic. A wiem, że wcale tego robię nie muszę. Przynajmniej przez jakiś czas. Do momentu, gdy ci, do których te słowa są kierowane zorientują się, że ktoś ich próbuje wykiwać. Jak ja zobaczę wreszcie, że którykolwiek z nich wykazuje ten sam rodzaj zangażowania, to się zamknę. Nie wcześniej. Czy to naprawdę jest tak trudno zrozumieć?
       Przed nami najprawdopodobniej zwycięstwo. Przyjdą najpierw jedne wybory, które wygramy, potem drugie, które też wygramy, w końcu kolejne, które też, Bóg da, wygramy. I wtedy się dopiero odkujemy za te wszystkie lata upokorzeń. Wszędzie. Na górze, na dole, w Warszawie, Katowicach i Sanoku. I wróci do nas Rzepa. A TVP Info znów będzie nasze, i kto wie, czy jej szefem nie zostanie sam Krzysztof Skowroński, a może nawet sama Anita Gargas? Kto wie, czy nawet TVN24, zazdroszcząc sukcesu Telewizji Republika, nie zmieni się tak bardzo, że i oni już będą nasi. „Szkło Kontaktowe” będzie prowadził dalej Grzegorz Miecugow – w końcu to zawsze był fachowiec – natomiast zamiast dotychczasowych komików, pojawią się nowi: Robert Górski, Ryszard Makowski, Marcin Wolski i oczywiście Jan Pietrzak…  A później przyjdą kolejne wybory.
      I dalej już nie mogę, bo mnie dreszcz sparaliżował.
 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka