Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
3454
BLOG

A więc nas zdziarali

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 75

       Najnowsza, dziś już prowadzona właściwie bez zbędnego udawania i chowania się po kątach, działalność skupionej wokół Tomasza Sakiewicza grupy prawicowych publicystów, a kto wie, czy już niedługo również nie polityków, doczekała się dość dużej liczby bardzo krytycznych recenzji, co z mojego punktu widzenia, a więc kogoś, kto alarmował w tej sprawie niemal od samego początku, nie wymaga dodatkowych komentarzy. Zabierałem głos ja, przemawiał w tej sprawie nasz kolega Coryllus, i wielu bliskich kolegów i przyjaciół, kilka razy powiedział, co należało powiedzieć, sam ojciec Tadeusz Rydzyk, no a przede wszystkim sam Sakiewicz i jego towarzystwo niemal każdego dnia dają świadectwo zarówno swoim intencjom, jak i swojemu stosunkowi do tego, co my im mamy do powiedzenia, a więc wydaje się, że to, co jest, wystarczy. Stało się jednak coś, co nie pozwala mi sprawy zamknąć ostatecznie. Otóż po tym, jak do grupy zwiastunów nowego zwycięstwa dołączył człowiek nazwiskiem Śmiłowicz, i to on od dziś, obok Piotra Semki, Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza, Joanny Lichockiej, Anity Gargas, Tomasza Terlikowskiego, no i wreszcie samego Tomasza Sakiewicza z jego Klubami, pomaga nam budować owe mityczne Archipelagi Polskości, nie można moim zdaniem milczeć. I to może już nie tyle po to, by przestrzegać, bo tych, którzy są zaślepieni kłamstwem, w którym tkwią już dziś tylko z własnej, niczym nieprzymuszonej woli, przestrzegać nie ma co. Oni są głusi, ślepi i pozbawieni podstawowego czucia. Chodzi już tylko o to, by dawać świadectwo i pokazywać palcem zło. Naznaczać tych, których naznaczyć trzeba, by kiedy przyjdzie czas rozliczeń, można ich było łatwo dojrzeć. I żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nic nie wiedział.

      Otóż ja Śmiłowicza pamiętam jeszcze sprzed lat, kiedy to on zamieścił na swoim blogu w Salonie24 tekst, w którym to proponował, by każdy wierzący Polak, któremu zależy na tym, by swoją wiarę manifestować, manifestował ją sobie w formie krzyżyka zawieszonego na szyi i ukrytego pod koszulą, ewentualnie zawieszonego na ścianie w mieszkaniu, a ci o ambicjach wykraczających poza to, co ukryte przed wrażliwym okiem świata zewnętrznego, wytatuowali sobie ów krzyż na czole. Właśnie tak. Słowo w słowo. Śmiłowicz, w ostatnim zdaniu swojego felietonu, w którym użalał się nad agresją osób wierzących, zalecił tatuowanie krzyży „na czołach”.
      W odpowiedzi na ów niezwykły tekst, napisałem swój, zatytułowany „Będą dziarać”, w którym wyraziłem obawę, że przy tego typu poziomie agresywnych emocji, jakie prezentuje Śmiłowicz, a przecież nie tylko on, na tatuowaniu się nie skończy. Musi bowiem już chwilę potem dojść do kolejnego etapu, w którym Śmiłowicz wszystkich tych z tatuażami będzie wyłapywał i kierował do chirurgów plastycznych, by te dziary usuwać. W ramach dbałości o czystość neutralnego światopoglądowo krajobrazu. Śmiłowicz mi odpowiedział, że jemu nie chodziło o zwykłych, pobożnych ludzi, ale o polityków, ja go pogoniłem, minęły lata, a dziś okazuje się, że on już jest nasz. No może jeszcze nie całkiem nasz, ale w każdym razie należy przypuszczać, że gdziekolwiek pojawi się jego nazwisko, obok będziemy mieli już nie tylko tytuł „Newsweeka”, ale również Telewizji Republika. Właśnie tak. Piotr Śmiłowicz – dziennikarz „Newsweeka” i „Telewizji Republika”. Przyspieszyło wszystko bardzo, czyż nie?
      Mimo różnych mniej lub bardziej dających się rozczytać zawirowań, wygląda na to, że zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, i to zwycięstwo znaczące, jest już nie do zatrzymania. Wszystkim tym z nas, którzy tak bardzo na nie czekali, a często tak bardzo już w nie wątpili, dziś jest niezwykle trudno przyznać, że to co przed nami, to najprawdopodobniej żadne zwycięstwo, ale jedynie planowana zmiana dekoracji, i że wszyscy nowi bohaterowie tej zmiany są już po odpowiednich kursach i z dokładnymi instrukcjami dotyczącymi zachowań na najbliższe lata. Wśród nich mamy nie tylko tych, których znamy i lubimy, ale również i Śmiłowicza. Ale nie tylko.
      Wczoraj, podczas dyskusji na blogu Coryllusa, wyraziłem obawę, że jeśli tak dalej pójdzie, niewykluczone, że po Śmiłowiczu do nas niedługo dołączy i sam Jerzy Urban. Na to ktoś przesłał link do czegoś, co można oglądać na youtubie, a co pokazuje spotkanie warszawskiego Klubu „Gazety Polskiej”, gdzie na publiczności widzimy właśnie Jerzego Urbana, który na prośbę prowadzącej spotkanie, lekką ręką podpisuje listę wzywającą do usunięcia z Warszawy pomnika sowieckich okupantów, czyli tak zwanych „czterech śpiących”. Nie będę tego tu pokazywał, bo nie mam sumienia, ale opowiem. Jest scena, na ścianie logo „Gazety Polskiej”, na scenie Bronisław Wildstein i prof. Andrzej Nowak, a prowadząca spotkanie, nie mam pewności, ale chyba Joanna Lichocka, wita siedzącego na publiczności, wraz z jakimiś podobnymi do niego bykami, Jerzego Urbana i wyraża nadzieję, że on też podpisze tę petycję. Większość publiczności klaszcze, część niezadowolona mruczy, Lichocka prosi o spokój, Urban podpisuje, a my siedzimy ogłuszeni, jakby nas kibol Staruch walnął bejsbolem w łeb. I, moim zdaniem, jak najbardziej słusznie. Bo na nic lepszego nie zasłużyliśmy.
      I mówię to z pełną odpowiedzialnością. Na nic lepszego. To jest to, co się nam po ludzku dziś należy. I co, mam głęboką nadzieję, jeszcze nas może uratować. Strzał bejsbolem w łeb. Od kibola Starucha.
 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka