Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2256
BLOG

Umrą. I stąd ten syk.

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 29
       Mój serdeczny kumpel Coryllus poprosił mnie jeszcze wczoraj, bym zamieścił tu w Salonie swój ostatni tekst z www.toyah.pl, o buciku Pana Jezusa. Właściwie, przez chwilę się wahałem, niemniej w końcu uznałem, że to wszystko jest zbyt osobiste i jednak zasługuje na tę pewną wyłączność. A więc, jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam tam.
       Chwilę później jednak, żeby jakoś zakończyć ten dzień, zajrzałem na youtube i wysłuchałem w całości homilii, jaką z okazji kolejnej miesięcznicy Katastrofy Smoleńskiej, wygłosił w warszawskiej katedrze ojciec Jacyniak i pomyślałem sobie, że jednak coś napiszę.
       Otóż do tego tekstu przymierzałem się parokrotnie, jednak wciąż mi brakowało tego czegoś, bez czego, nawet jeśli już się jakoś zacznie, nie ma sposobu, by to co się chce powiedzieć, odpowiednio poprowadzić, i jeszcze bardziej odpowiednio zakończyć. A Bóg mi świadkiem, że bardzo chciałem jakoś skomentować, może nie tyle samo świadectwo ojca Jacyniaka, co reakcje, jakie ono wzbudziło, w tym przede wszystkim reakcję naszego kolegi blogera, pastora Mądela. To, w jaki sposób ów nieszczęsny człowiek zareagował na, w końcu przecież zaledwie maleńki odprysk tego wszystkiego, co wypełnia naszą polską przestrzeń  od trzech już ponad lat, i w żaden sposób nie chce ustąpić, przyznaje, że zrobiło na mnie kolosalne wrażenie.
      Ja rozumiem, że to była warszawska katedra, a więc miejsce reprezentacyjne, rozumiem, że ojciec Jacyniak przemawiał bardzo konkretnie, może zdecydowanie zbyt konkretnie na możliwości sumienia pastora Mądela, rozumiem wreszcie, że ów konkret naprawdę nie pozostawiał wiele miejsca na jakiekolwiek ruchy po stronie wyznawców ciemności, jednak to wciąż nie bardzo tłumaczyło fakt, że pastor Mądel aż tak się rozjuszył, że po wysłuchaniu odpowiedniej relacji postanowił uderzyć we wszystkich możliwych kierunkach, w tym aż do arcybiskupa Nycza. Tego zrozumieć nie byłem w stanie.
       I oto wczoraj, na samo już zakończenie dnia, otworzyłem sobie odpowiedni film na youtubie i wreszcie się doczekałem. A było mniej więcej tak.  Otóż kiedy ojciec Jacyniak zakończył owo przerażająco zimne wyliczanie wszystkich skrytobójczych śmierci, jakie nastąpiły już po Smoleńskiej Katastrofie, powiedział coś takiego:
       „Umrzesz. I chociaż o tym nie mówisz, albo się to tego nie przyznajesz, boisz się tej chwili. Nie dlatego, że śmierć kończy wszystko, ale dlatego, że wszystko zaczyna. Zaczyna coś, co nigdy nie będzie miało końca. Umrzesz. A kiedy umrzesz, rozpocznie się sąd. I wszystkie Twoje ukryte grzechy, myśli i pragnienia, skonstruowane z precyzją kłamstwa, zostaną tam ujawnione”. 

     Wysłuchałem tego fragmentu, niemal już kończącego tę krótką przecież bardzo homilię, i nagle pojąłem, skąd to wszystko. To właśnie ta świadomość, tak bezlitośnie ujawniona w tych słowach, dręczy pastora Mądela, ale przecież nie tylko jego. Dręczy, nie pozwala spać, wręcz nie pozwala żyć. To stąd ten strach. No a za nim już tylko ten syk. I myślę, że warto o tym pamiętać. Nawet jeśli tylko po to, by zrozumieć. Bo skoro zrozumieć, to i wybaczyć. 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka