Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
6921
BLOG

Przestrzelone czaszki Majora Łupaszki, czyli czas na kankana

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 208
    Głównie przez naszą najstarszą córkę, wczorajszy dzień, w znacznej swojej części upłynął nam w cieniu wspomnień o dziewięciu bohaterskich, polskich żołnierzach, których ciała zostały zidentyfikowane przez zespół pracujący pod kierunkiem dr. Szwagrzyka z Instytutu Pamięci Narodowej. Rzecz w tym, że kiedy nasze dziecko skończyło studia i nie potrafiło znaleźć pracy, udało się do Wrocławia, gdzie zapisało się na studia podyplomowe i tam, głównie dzięki wykładom i żywej pasji wspomnianego Szwagrzyka, życie, walka i los tych ludzi stały się dla naszej córki swego rodzaju obsesją. Obsesją do tego stopnia, ze czasem zastanawiam się, czy ów okropnie przedłużający się okres jej bezrobocia nie ma swej ukrytej przyczyny w tym, że ona tak naprawdę nie chce robić nic innego, jak zbierać te kości.
     Najpierw więc, już od samego rana, czekaliśmy z napięciem na zapowiedzianą konferencję prasową IPN-u, zastanawiając się, czy wśród odnalezionych i rozpoznanych szczątków znajdą się te należące do Rotmistrza Pileckiego, Generała Nila, Majora Łupaszki, a więc owych najbardziej głośnych bohaterów tamtych walk, no a później już tylko słuchaliśmy tego, co nam przynosiła zapatrzona w Internet córka.
     I oto, wśród tego bólu, tych zapachów, tego wszystkiego, co wypełniało nam ten dzień, pojawiła się też muzyka, a wraz z nią człowiek o nazwisku Andrzej Kołakowski i jego piosenka zatytułowana „Rozstrzelana Armia”. Proszę sobie teraz tego posłuchać. Zachęcam do cierpliwości. Przynajmniej do pierwszych taktów refrenu.
 
 
 
     Już? Wszyscy słyszeli? „W ubeckich piwnicach przestrzelone czaszki, to śpiący rycerze majora Łupaszki” – słychać było? A więc dobrze. O to mi właśnie chodziło.
     Tu, na tym blogu, i w paru jeszcze innych, zaprzyjaźnionych miejscach, od pewnego czasu, prowadzona jest bardzo intensywna i zdecydowana kampania przeciwko pewnemu rodzajowi patriotyzmu, który w moim odczuciu stanowi albo świadectwo skończonego zidiocenia, albo niekończącej się nigdy prowokacji. Chodzi o to, że my, ludzie w sposób naturalny zatroskani o losy Ojczyzny, jesteśmy atakowani równo z dwóch stron: raz, przez tych, którzy Polskę najchętniej wystawiliby na licytację na Allegro, w dodatku sprzedając ją po pierwszej oferowanej cenie, a z drugiej strony przez bandę durniów, którzy podobno są tak jak my zaangażowani w te proste, ludzkie emocje, a tymczasem zachowują się, jakby nie mieli innych ambicji, jak owe emocje ściągnąć do takiego poziomu, by wspomniana wcześniej cena sprzedaży mogła zainteresować jak najszersze kręgi.
     Mieliśmy więc swego czasu artystyczne przedsięwzięcia Pawła Kukiza, po nim pojawili się ci szpagaciarze z zespołu De Press, po De Press przyszła jakaś nieznana drobnica, a w pewnym momencie prezentację swojej poezji śpiewanej w temacie Katastrofy Smoleńskiej nawet zapowiedział – na szczęście, tylko zapowiedział –  sam redaktor Witold Gadowski. A ja dziś, po wysłuchaniu tej wesołej piosenki o przestrzelonej czaszce Majora Łupaszki, zaczynam się obawiać, że my i tak wszystkiego jeszcze nie wiemy, i że, czy to w najczarniejszych zaułkach obłąkanego patriotyzmu, czy w jeszcze czarniejszych umysłach różnego rodzaju prowokatorów, szykowane są dla nas zdarzenia, jakich nasza wyobraźnia nie jest w stanie przetworzyć. I jeśli ktoś myśli, że międzynarodowy konkurs na najbardziej odważnego kankana, w którym udział wezmą artystki z całej wschodniej Europy od Dombasu po Świnoujście, zorganizowany dla ubarwienia dnia, w którym odnalezione zostaną umęczone kości Generała Nila, czy Rotmistrza Pileckiego, to już szczyt, może się mocno rozczarować. Zwłaszcza gdy przy pierwszym geście niezadowolenia, zostanie wybuczany przez rozemocjonowany tłum z biało-czerwonymi flagami.

      

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka