Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
3076
BLOG

Za kim kibicuje minister Bieńkowska?

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 35

      Z minister Bieńkowską, miałem kłopot przez wiele lat; jeszcze od czasu, kiedy ona była zaledwie jakimś urzędnikiem tu w Katowicach, a ja o jej istnieniu nawet nie wiedziałem. Otóż wracałem z synem pociągiem z Warszawy, w pewnym momencie zaszliśmy do „Warsu”, i tam ją zauważyliśmy. Przede wszystkim pewnie przez to, że trudno nie zauważyć ładnej, samotnej blondynki z laptopem, a poza tym dlatego, że ona od samego początku stała się obiektem bezpośredniego zainteresowania ze strony dwóch podpitych żuli.

      W pewnym momencie, prawdopodobnie zachęceni jej uprzejmym uśmiechem, żule się do niej dosiedli, i cała trójka zaczęła sobie wesoło gawędzić. Ja oczywiście, jak już powiedziałem na samym początku, nie miałem pojęcia, że owa sympatyczna pani to przyszła minister w rządzie Donalda Tuska. Mimo to jednak, to, że ona tak łatwo się z nimi zaprzyjaźniła, zrobiło na mnie wrażenie.
      Wrażenie bardzo mieszane. Przede wszystkim oczywiście, trudno jest mieć szacunek do eleganckiej kobiety, która zaczepiana przez dworcowe męty, nie powie im, żeby się od niej odpieprzyli, ale  przeciwnie, robi wrażenie , jakby ich towarzystwo zupełnie jej nie przeszkadzało. Z drugiej strony, było w tym coś imponującego. W końcu ja sam, jak wiemy, na widok snujących się w mojej okolicy meneli, ani nie uciekam, ani się od nich nie odganiam, ale zawsze znajduję dla nich czas i owego czasu nie uważam za stracony. A więc, kiedy Elżbieta Bieńkowska przestała być osobą anonimową, myślałem sobie o niej raczej dobrze, niż źle. Ile razy ją widziałem, patrzyłem na nią, jak na kobietę, która zaczepiona w pociągu przez dwóch pijaczków, nie spojrzała na nich z pogardą z nad swojego laptopa, ale odłożyła robotę i z nimi zwyczajnie pogadała. Przyzna chyba każdy, że coś takiego potrafi uwieść.
    Po raz pierwszy, jak pomyślałem sobie, że tamten incydent w pociągu jednak chyba świadczy o Bieńkowskiej bardziej źle, niż dobrze, a więc to, iż ona tak chętnie zgodziła się zaprzyjaźnić z tymi żulami, wynikało nie z jej otwartości na świat, ale wręcz przeciwnie, to było wtedy, gdy Donald Tusk uczynił ją drugą osobą w rządzie, a, ostatnio niezbyt przyjazne władzy, media ujawniły, że ona nosi tatuaże. Przepraszam bardzo, ale, przy całym moim zrozumieniu dla dzieci, które potrzebują się dziarać, ja nie jestem w stanie pojąć, co stoi za tym, że się tatuuje kobieta niemal 50-letnia. Tu musi się dziać coś bardzo szczególnego. Coś, wobec czego tamto zdarzenie z pociągu już nie wygląda tak egzotycznie.
     No i nagle Elżbieta Bieńkowska odsłoniła się kompletnie, rzucając to swoje „No, sorry”. Tu więc te tatuaże, tam znowu tych dwóch pijaczków, tu to „sorry”… Przepraszam bardzo, ale wygląda na to, że nasz premier ma niezwykły talent do wynajdywania prawdziwych okazów. I to naprawdę bez znaczenia, czy mówimy o kobietach, czy mężczyznach.
 
Powyższy tekst ukazał się w najnowszym numerze „Warszawskiej Gazety”. Wszystkich zainteresowanych informuję, że każdą z czterech moich książek, poczynając od starych felietonów, a kończąc na książce o zespołach, może zamawiać bezpośrednio u mnie pod adresemtoyah@toyah.pl, lub na stronie www.coryllus.pl. Tam też można znaleźć mnóstwo innych rzeczy, bez których, jak się prędzej czy później okazać musi, żyć nie jest już tak łatwo. Jeśli ktoś jednak woli kupować w sposób tradycyjny, może się wybrać do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy Warszawie, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 też w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, ewentualnie do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8. No i byłbym zapomniał o Katowicach: Księgarnia „Wolne Słowo” na ulicy 3 maja.
 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka