Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2243
BLOG

W durszlaku im do twarzy

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 67
      Nadszedł kolejny weekend, a zatem tradycyjnie zamieszczam swój ostatni felieton dla „Warszawskiej Gazety”. Mam nadzieję, że rozjaśni  on nam nieco ten niedzielny dzień i da nadzieję na lepszy, przedświąteczny jak by nie było, tydzień.
 
     Nie wiem, czy czytelnicy „Warszawskiej Gazety” wciąż pamiętają owe kuriozum, a jeśli nie pamiętają, to czy w ogóle na nie zwrócili uwagę, przypomnę więc. Otóż przed parunastu laty pewien Amerykanin, niejaki Bobby Henderson, ogłosił publicznie, a następnie przeprowadził odpowiednią procedurę prawną, w wyniku której zarejestrowane zostało wyznanie noszące nazwę pastafarianizmu, głoszące, że świat został stworzony przez Latającego Potwora Spaghetti, zgromadzone w Kościele Latającego Potwora Spaghetti i zobowiązujące swoich członków do noszenia na głowie durszlaka. 
      Ponieważ Ameryka jest duża, a świat jeszcze większy, owo wydarzenie spotkało się z pewnym zainteresowaniem jedynie w Austrii i w Czechach, natomiast w stosunkowo niewielkiej Polsce, która od czasu gdy swoją przystań znalazły w niej, jak to swego czasu celnie określił Jarosław Kaczyński, „różne szatany”, jest otwarta na wszelkie zło tego świata, to coś się rozpanoszyło na tyle bezczelnie, że w pewnym momencie trafiło na poziom mediów ogólnokrajowych, oczywiście z żądaniem, by odpowiednie władze zechciały i tu w Polsce zarejestrować Polski Kościół Latającego Potwora Spaghetti.
     Jak mówię, Polska jest stosunkowo nieduża i w ostatnich latach bardzo mocno zdemoralizowana, ponieważ nie na tyle jednak jak wspomniane Austria i Czechy, władze odmówiły oficjalnego uznania tego opętania i naszych pastafarian odesłała tam gdzie ich miejsce, a więc w sam jego środek.
     Czy to dobrze, czy źle? Otóż nie mam wątpliwości, że gdyby ów gest nie wynikał z typowego, podszytego fałszem wyrachowania, gdyby za nim poszły następne, czyli obciążenie inicjatorów tego przedsięwzięcia takimi sankcjami, by się do śmierci spod nich nie wygrzebali, gdyby wreszcie polskie państwo ogłosiło jasno, że wszelkie tego typu próby rozrabiania zostaną najsurowiej potraktowane, ja bym tym decyzjom jednoznacznie kibicował. Tu jednak mieliśmy do czynienia ze zwykłym lękiem przed społeczeństwem.  Ja nie mam wątpliwości, że zarówno minister Boni, który tym satanistom odmówił rejestracji, jak i sam premier Tusk, z którym on sam musiał swoją decyzję konsultować, jak również cała reszta tej bandy klaunów i uzurpatorów, gdyby tylko mogli, jako pierwsi zapisaliby się do tej sekty, w głębokim przekonaniu, że to wszystko jest szalenie zabawne… tyle że czuli, że chyba im nie wypada.
     A zatem, kiedy dziś słyszę, że oto sąd zakwestionował decyzję ministra Boniego sprzed lat odmawiającą tym opętańcom rejestracji i wszczął odwrotną procedurę, myślę sobie, że wcale nie jest aż tak źle. Mam bowiem nadzieję, że polski sąd, który najwyraźniej zatracił najprostsze instynkty, zarejestruje te durszlaki i oni wszyscy stopniowo nabiorą odwagi i sami zaczną się tak nosić. Daniel Olbrychski, Kazimierz Kutz, ksiądz Sowa, Jerzy Stuhr, Jacek Żakowski, a po nich – widząc, że oto pojawia się nowy, popularny trend – pójdzie Radek Sikorski, wspomniany wcześniej Donald Tusk, a kto wie czy na końcu nie i sam Pan Prezydent z Małżonką. I wtedy ich wszystkich będziemy mieli jak na przysłowiowym widelcu. Wreszcie.
 
Przypominam, że trwa wiosenna promocja na obie książki Toyaha. Zarówno „liść” jak i „elementarz’ kosztują zaledwie po 15 złotych każda. To już jest reszta nakładu, a więc, kto nie ma, lepiej będzie się pospieszyć. www.coryllus.pl
       

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka