Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2143
BLOG

Niszcz faszyzm, czyli "Wyborcza" w wielkiej misji pojednania

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 20
      Poza powodem oczywistym, związanym bezpośrednio z tematem tamtych refleksji, było jeszcze coś, co mi kazało przez minionych parę dni zajmować się Jaśnieprezydenckością Donaldem Tuskiem i jego europejskimi sukcesami. Otóż ledwo co miała miejsce słynna sobotnia konferencja prasowa w Brukseli, na której Donald Tusk ogłosił, że on do grudnia ze swoim angielskim będzie śmigał, jak nowiusieński Messerschmitt, od swojego serdecznego kolegi Lemminga otrzymałem link z adnotacją: „To się w głowie nie mieści”, no i jak zrozumiałem, z sugestią, bym się sprawą odpowiednio zajął. Czego dotyczył ten link? Proszę sobie mianowicie wyobrazić, że 1 września, w rocznicę napaści Niemiec na Polskę, „Gazeta Wyborcza” zamieściła tekst w formie ogłoszenia, podpisany przez coś, co nosi nazwę „ewangelickiego zakonu Maryi z Darmstadt”, w którym owe siostry przepraszają Polaków za wojnę. Samego tekstu ogłoszenia, jeśli akurat nie udało nam się kupić poniedziałkowej „Wyborczej”, nie znamy, jak się domyślam z tej przyczyny, że jest to ogłoszenie, na dodatek płatne, i jakoś głupio je teraz za darmo powielać, natomiast z tego, co można to tu to tam przeczytać, owe siostry, jak już wspomniałem, przepraszają, cytują Psalmy i dołączają modlitwy za Polskę i Polaków.
      Jak to się stało, że ewangelickie siostry zakonne zdecydowały się zamieścić płatne ogłoszenie tej treści w „Gazecie Wyborczej”? Okazuje się, że one już ów tekst z przeprosinami napisały pięć lat temu, przez te wszystkie lata zastanawiały się, co z nim zrobić, no i w końcu ich znajomy z muzeum w Auschwitz doradził im, żeby opublikowały je w formie ogłoszenia w „Gazecie Wyborczej”, szefowa owych sióstr wysłała e-mail do redaktora „Wyborczej” Bartosza W. Wielińskiego, no i słowo stało się ciałem.
       Ktoś się zapyta, co mają do tego teksty o Tusku. Już wyjaśniam. Otóż kiedy otrzymałem ten link, wiedziałem przede wszystkim, że to jest sprawa znacznie grubsza, niż wszystkie, z którymi mieliśmy ostatnio przyjemność, a z drugiej strony, temat mnie zwyczajnie przerósł. Ja czytałem zlinkowaną wiadomość na przemian z owym „to się w głowie nie mieści” i z każdą chwilą pogrążałem się w takiej bezradności, o jakiej dotychczas nawet mi się nie śniło. Wiedziałem, że będę w końcu musiał jakoś do tematu podejść i go skomentować, a jednocześnie nie umiałem nawet ułożyć pierwszego zdania owego komentarza. No i stąd też trochę pisałem wciąż o prezydencie Tusku, licząc na to, że w końcu coś mi przyjdzie do głowy. I od razu tu muszę wszystkich rozczarować. Otóż nic z tego. Ja przed tą informacją stoję niemal tak samo bezradny, jak na początku.
      No bo popatrzmy. Mamy ten jakiś ewangelicki żeński zakon, jak czytam w „Wyborczej”, założony w roku 1947 przez „znaną ewangelicką teolożkę matkę Basilea”, z intencją taką, by stworzyć miejsce, gdzie chrześcijanie będą się mogli pojednać z żydami, a ja się już się zastanawiam, co to za zakon? Co te siostry tam robią? Czy one tam są zamknięte i się na okrągło modlą, czy może przychodzą tam na popołudniowe, lub weekendowe spotkania, kiedy mąż jest na meczu, a dzieci ze znajomymi w pubie, a może to jest jakaś szkoła dla dziewcząt, które chcą w przyszłości zostać pastorami? Diabli wiedzą, a „Wyborcza” tego nie wyjaśnia. No ale przyjmijmy, że to są informacje bez znaczenia, to natomiast co się liczy, to fakt, że one już od pięciu lat noszą ze sobą ów tekst i nagle decydują się go opublikować w formie płatnego ogłoszenia w „Gazecie Wyborczej”. Bo im tak doradził znajomy z muzeum w Auschwitz. Przepraszam bardzo, ale co to ma być? Czy to są zaledwie jakieś żarty, czy aż może jakaś ciężka, póki co przez nas nierozpoznana, prowokacja? A może to jest nic takiego? Mamy zaledwie jakieś – trzymajmy się tego określenia – siostry z Niemiec, które od roku 1947 działają na rzecz pojednania chrześcijan z żydami, i nagle, po 60 już ponad latach owej działalności, przychodzi im do głowy, by przeprosić Polaków za II Wojnę Światową, no a ponieważ chodzi o to, by te przeprosiny miały odpowiednią rangę, za radą przyjaciela z muzeum w Auschwitz, publikują je w formie płatnego ogłoszenia w „Gazecie Wyborczej”. Czy to było może tak? Przepraszam bardzo, ale ja może i jestem głupi, ale nie naiwny.
      Jak mówię, mam świadomość, że to co się stało, mnie zwyczajnie pokonuje. Myślałem o tym wczoraj, przedwczoraj i wcześniej też, i jestem tak samo pusty, jak byłem na początku. W tej sytuacji chyba nie pozostaje mi nic innego, jak skupić się na tym, co proste i czytelne dla każdego. Otóż ja bym chciał przede wszystkim wiedzieć, co to znaczy, że ten zakon to „ewangelicki zakon Maryi z Darmstadt”? Czy to chodzi o to, że ten zakon jest w Darmstadt, czy tu może chodzi o jakąś Maryję z Darmstadt? Gdyby tak, to to by była jakaś rewolucja – Matka Boska z Darmstadt… no, no!
      Druga natomiast rzecz, to owo płatne ogłoszenie. Ja niestety nie wiem, czy to było ogłoszenie całostronicowe, czy takie raczej malutkie i skromne, jak te zakonnice, które je zamieściły, nie wiem też czy „Gazeta Wyborcza” dla ogłoszeniodawców z Niemiec ma jakieś rabaty, jednak wciąż myślę, że może tu tak naprawdę nie chodziło o nic innego, jak tylko o dofinansowanie upadającego tytułu. No bo przecież wiemy, jak to jest, kiedy strach zagląda w oczy. Wówczas nie ma to tamto. Trzeba walczyć. A jeśli przyjaciele oferują pomoc, to tym lepiej.
 
Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl, gdzie można kupić moje książki, w tym pierwsze dwa Toyahy, wciąż po wyjątkowo atrakcyjnej cenie.
 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka