Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
3085
BLOG

Czy Mieczysław Wachowski zdąży zastąpić kandydaturę Dudy?

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 53

            Już parokrotnie i jak najbardziej szczerze obiecywałem sobie, a co gorsza również czytelnikom tego bloga, że w obliczu bezczelności, z jaką tak zwane „nasze” media, a więc przede wszystkim tygodnik „W Sieci” i portal wpolityce.pl odnoszą się do czytelnika, ja najzwyczajniej w świecie przestanę ich zauważać. W końcu, jak długo można zwracać uwagę na to, co ci ludzie wyprawiają, napominać ich, odwoływać się do ich rzekomego patriotyzmu i do odpowiedzialności, jaka oni na siebie przyjęli, za każdym razem odbijać się od tej ich grubiańskiej obojętności, a później znów wracać i zaczynać wszystko od nowa, po to tylko, by znów na końcu ujrzeć te puste oczy najzwyklejszej plazmy? A mimo to przychodzi chwila, kiedy znów wydaje się, że nie można tego, co się tam wyprawia pozostawić bez komentarza, bo przyjdzie taki moment, kiedy ktoś powie, że kiedy już naprawdę trzeba było krzyczeć, to ja siedziałem jak ten głupi na płocie.

       No a zatem, proszę sobie wyobrazić, że okładka najnowszego numeru tygodnika „W Sieci”, cała w biało-czerwonych barwach przedstawia od lewej: Tadeusza Kościuszkę, Jana Pawła II, Mikołaja Kopernika i Józefa Piłsudskiego, pod spodem Jaruzelskiego na tle flaszki i jakichś dwóch przekazujących sobie z ręki do ręki plik banknotów, no i wielki tytuł: „DUMA I WSTYD”, że niby, jak rozumiem, ci u góry to duma, a ci na dole – wstyd. O co poszło? Otóż redakcja prawicowo-konserwatywnego tygodnika „W Sieci” przeprowadziła, jak sama pisze, „wielkie badanie”, by zobaczyć, co Polacy sądzą o najważniejszych sprawach Kraju. No i wyszło z owego badania tyle, że jest dokładnie tak, jak się można było spodziewać, czyli jesteśmy najbardziej dumni z uzyskania demokracji w roku 1989, postawy Polaków w czasie II Wojny Światowej, na trzecim miejscu wyboru Karola Wojtyły na papieża, dalej sierpnia 1980, bitwy pod Grunwaldem, wstąpienia do Unii Europejskiej i różnych innych drobniejszych zdarzeń, w tym nawet chrztu Polski i wstąpienia do NATO. Na pytanie natomiast, czego się powinniśmy wstydzić, dostajemy odpowiedź, że wstydzić się powinniśmy PRL-u,  dzisiejszych „kłótni polityków”, „prześladowania Żydów” i „wydarzeń związanych z katastrofą smoleńską”. Wreszcie tygodnik „W Sieci” zapytał o Polaków, których cenimy najbardziej, no i tu wynik jest następujący: na pierwszym miejscu papież, potem Wałęsa, za Wałęsą Piłsudski, za Piłsudskim Kościuszko, za Kościuszką Jagiełło, za Jagiełłą Kopernik, no a potem cała już reszta, od Władysława Sikorskiego i Lecha Kaczyńskiego, przez Mieszka I i Szopena, po Sienkiewicza i Gierka.

       Jak mówię, jeśli te wyniki mogą dziwić, to chyba tylko tych z nas, którzy znając patriotyczną niezłomność braci Karnowskich i całego tego towarzystwa, spodziewali się, że wyniki tego badania będą takie, że Polacy najbardziej dumni są z podwójnego zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w roku 2005, najbardziej się wstydzą Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej, a na pierwszym miejscu wśród tych, których najbardziej cenią, znajdą się ex aequo Jan Paweł II i Lech Kaczyński. To by z pewnością było w ich stylu. Tymczasem, okazuje się, że oni przeprowadzili to badanie, a następnie opublikowali jego wyniki dokładnie w taki sam sposób, jakby to mogły zrobić „Newsweek”, czy „Polityka”, a więc rzetelnie zaczepiając ludzi, którzy wiedzą dokładnie tyle co usłyszeli w telewizji, o to, kogo oni cenią najbardziej, następnie zapisując tego papieża z Wałęsą, i udając się na zasłużoną setkę pod śledzia.

      Przeglądałem te tabelki, czytałem towarzyszącą im analizę Piotra Skwiecińskiego, drapałem się po głowie, nie mogąc się nadziwić temu co widzę, kiedy nagle spojrzałem uważniej na okładkę i stwierdziłem z prawdziwym zachwytem, że jednak wszystko jest na swoim miejscu. Oni bowiem z tego towarzystwa Wałęsę wymiksowali. Zapytali ludzi, kogo ci cenią najbardziej, co czwarty powiedział, że Wałęsę, a na to Skwieciński napisał, że to wcale nie było tak do końca na poważnie, bo chodzi o to, że „Wałęsa bardzo wyraźnie stał się dla większości Polaków kimś w rodzaju czcigodnego, starego symbolu [który] nie prowadzi ich nigdzie, ale też nie do tego służy”. A ja bym już tylko chciał wiedzieć, dokąd Polaków prowadzi dziś Jan Paweł II, Mikołaj Kopernik, Tadeusz Kościuszko, czy Józef Piłsudski? I do czego każdy z nich służy poza byciem „czcigodnym, starym symbolem”? Chciałbym to wiedzieć, choćby po to, by zrozumieć, jaki rodzaj myślenia stał za tym, by najpierw owych biednych ludzi na tego Wałęsę wypuścić, a potem im powiedzieć, że to co oni uważają się nie liczy, i wygumować go z tej okładki. Chciałbym też oczywiście wiedzieć, jakie teksty ukazałyby się w tygodniku „W Sieci”, gdyby to tygodnik „Polityka” na przykład przeprowadził tego typu badanie opinii, na drugim miejscu za papieżem znalazłby się Lech Kaczyński, a Paradowska z Baczyńskim daliby na okładkę tych czterech, a Kaczyńskiego wystrzelili tam, gdzie jego miejsce? Co wtedy pisałby Piotr Skwieciński i jego kumple z redakcji? Czy może to, że to tylko taki stary symbol, który ani donikąd nie prowadzi, ale też do tego nie służy?

       Do czego zmierzam? Do tego mianowicie, że ci durnie najpierw organizują badanie opinii, które, nie dość, że jako niczego tak naprawdę nie opisujące, nie ma najmniejszego sensu, to jeszcze, po raz nie wiadomo już który, powtarza starą post-peerelowską propagandę, że Polacy gówno wiedzą, gówno ich ta cała Polska obchodzi, a jeśli mają jakiekolwiek refleksje, to wyłącznie w formie starych do porzygania klisz, a następnie, próbując się ratować przed swoim bałwaństwem, ucieka się do najbardziej obrzydliwej manipulacji rodem z „Gazety Wyborczej”, czy TVN-u.

     Patrzę na tę głupią okładkę z wyciętym Wałęsą, i z Jaruzelskim z tą ruską flaszką, czytam Skwiecińskiego, jak mieli to swoje bezczelne kłamstwo i zastanawiam się, zupełnie jak te zwierzęta u Orwella, czy to jeszcze ci, czy może już z powrotem tamci? I oto nagle zaglądam na stronę setną tego szalenie patriotycznego tygodnika, a tam, proszę sobie wyobrazić, tekst zatytułowany „Przyjazne urzędy”, który zaczyna się w następujący sposób:

      „Choć nie wszystkie urzędy pracy działają jak należy, przybywa takich, dla których znalezienie bezrobotnemu zatrudnienia jest coraz mniejszym problemem. Na liście liderów jest m.in. Powiatowy Urząd Pracy w Skierniewicach. W tym 48-tysięcznym mieście bez pracy jest tylko 6,8 proc. mieszkańców, a jeszcze dwa lata temu było 12,5 proc. Spadek bezrobocia to efekt nie tylko poprawiającej się koniunktury, lecz także wysiłków 38 urzędników, których do zmian modelu pracy zmobilizowała reforma urzędów pracy z maja tego roku, przygotowana przez ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka – Kamysza”. Od tego momentu oczywiście tekstu tego już dalej nie czytałem, natomiast, owszem, zajrzałem na sam koniec, by zobaczyć, kogo to nasi patrioci właśnie u siebie zatrudnili, a tam, proszę sobie wyobrazić stoi: „Jadwiga Marcińska”, a dalej: „partner merytoryczny: Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej”. Nigdzie słowa o tym, że to jest tekst sponsorowany, że to tylko reklama, że to taki żart. To wszystko się dzieje naprawdę i nikt się przy tym nawet nie odważy uśmiechnąć. Jadwiga Marcińska. Partner merytoryczny. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Z tego szoku, zajrzałem nawet do spisu treści na samym początku numeru i tam też, w dziale „gospodarka”, sterczy jak byk: strona 100, przyjazne urzędy pracy, Jadwiga Marcińska.

       Przepraszam bardzo, ale w tej sytuacji, ja nie mogę nie zacząć podejrzewać, że przez minione miesiące, czyli mniej więcej od momentu, gdyśmy po raz pierwszy poczuli, że z tym prawicowo-patriotycznym cyrkiem jest coś nie tak, oni zostali najzwyczajniej w świecie przejęci i to przejęci na czysto, bez dyskusji i bez słowa wyjaśnienia. Tyle dobrego, że jeszcze tym razem nie było Wałęsy. Ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że to już może niedługo, kiedy bracia Karnowscy w swojej regularnej cotygodniowej rozmowie z ciekawym człowiekiem przedstawią nam, może jeszcze nie jego, ale już na przykład Mieczysława Wachowskiego, jakiego nie znamy – jak najbardziej. Nie wiadomo tylko jeszcze, kto będzie merytorycznym partnerem tego skoku.

     

      Przypominam wszystkim zainteresowanym, że moja najnowsza książka, podobnie zresztą, jak wszystkie wcześniejsze, jest do kupienia na stroniewww.coryllus.pl. Serdecznie zachęcam. 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka