Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
4380
BLOG

Andrzej Duda, czyli być jak Robbie Williams

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 120

               Nie wiem, ilu czytelnikom tego bloga ta informacja cokolwiek powie, ale nie mam sposobu, by dziś właśnie o tym nie wspomnieć. Otóż proszę sobie wyobrazić, że kilka lat temu byłem na koncercie piosenkarza Robbiego Williamsa. A stało się tak, że pewna moja przyjaciółka bardzo pragnęła pójść na występ owego Williamsa w katowickim Spodku, nie mając na tę okazję towarzystwa, zaproponowała mi wspólne wyjście, ja z czystej sympatii nie do tej akurat sztuki, ale do mojej koleżanki, zaproszenie przyjąłem, no i dziś mogę jak najbardziej ogłaszać, że Robbiego Williamsa widziałem i słyszałem na żywo.

      Jak mówię, nie jestem w stanie przewidzieć, dla jakiej części osób, które czytają ten tekst, nazwisko Robbie Williams cokolwiek mówi, ale faktem jest, że to jest artysta wybitny, no a już z całą pewnością wśród fanów muzyki popularnej bardzo popularny w każdym zakątku świata. I przyznaję szczerze, że, choć przez większą część koncertu na popisy Williamsa pozostawałem niemal idealnie obojętny, to co jednak należało docenić, jak najbardziej doceniłem i do dziś uważam, że nie miałem w swoim życiu wiele okazji, by być świadkiem tak wysokiego profesjonalizmu. Robbie Williams śpiewał, ja stałem na wprost telebimu, wpatrywałem się w jego twarz, oczy, usta, a od pewnego momentu już na każdy najdrobniejszy element owej ekspresji, i nagle sobie uświadomiłem, że ów Robbie Williams to jest autentycznie nie byle kto; że to jest artysta, który może sobie śpiewać, co – czy to jemu, czy tym, którzy go prowadzą – przyjdzie do głowy, my możemy go kochać, lub się na niego marszczyć, jedno pozostaje poza dyskusją: on nawet na ułamek sekundy nie traci z pola widzenia świadomości, czym jest bycie prawdziwym artystą i jakie z tego wynikają obowiązki. W pewnym momencie mnie ta muzyka tak znudziła, że już tylko patrzyłem na jego oczy na tym telebimie, a on ani jednym mrugnięciem nie pokazał, że się nudzi tak jak ja.

      Ale było jeszcze coś. Robbie Williams zapowiadał kolejne piosenki nie po angielsku, lecz po polsku i robił to nie dość, że bez kartki, to jeszcze niemal bez śladu akcentu. Niedawno oglądałem Pearl Jam na DVD i Eddie Vedder za każdym razem, kiedy mówił do ludzi, czytał z kartki, a robił to z tak straszliwym wysiłkiem, że gdyby nie fakt, że Pearl Jam to wielki zespół, a sam Vedder to naprawdę znakomity wokalista, ktoś by mu musiał powiedzieć, żeby się zamknął. Robbie Williams w Spodku gadał po polsku prawie idealnie, a w jego oczach była ta nieprawdopodobna wręcz pasja. To był rok, kiedy ten sam Williams miał serię trzech koncertów w Knebworth, na które przyszły grube setki tysięcy ludzi, a on przyjechał do Spodka i odstawił taki show, jakiego Katowice nie widziało i już pewnie nie zobaczy.

      Przypomniał mi się ten Robbie Williams, a zaraz po nim rok 1990, kiedy to w tym samym Spodku miałem okazję przyglądać się z bardzo bliska Lechowi Wałęsie w kampanii przed wyborami, podczas których wspólnie z Tymińskim rozbił w proch Mazowieckiego. Stałem przed samą trybuną w wypełnionym do ostatniego miejsca Spodku, Wałęsa coś do nas gadał, tak jak to on tyle razy wcześniej, i wciąż do dziś, a ja spojrzałem w jego oczy i z przerażeniem zauważyłem, że one są kompletnie puste, bez śladu emocji, bez tego ognia, na który wszyscyśmy tak liczyli, i wtedy nagle zrozumiałem, że Wałęsa jest zupełnie kimś innym, niż mi się dotychczas wydawało. No i że on jest zwyczajnie kiepski.

      I od tego czasu było już tylko gorzej. Przez te wszystkie lata w Polsce nie pokazał się jeden polityk, który by potrafił porwać tłumy, a jednocześnie nie dał po sobie poznać, że jest zwykłym oszustem. Przez te wszystkie lata mieliśmy albo cwanych oszustów, albo poczciwe niezdary, których mogliśmy albo kochać, albo nienawidzić, chcieć się z nimi zaprzyjaźnić, albo ich wyrzucić z domu, ale zawsze wiedzieliśmy, że oni są zwyczajnie do tej roboty kiepscy.

     Oglądałem wreszcie wczoraj wieczorem wystąpienie Andrzeja Dudy i przyszło do mnie moje dziecko i zapytało mnie, co on gada i czym to się różni od innych. A ja patrzyłem na jego oczy i nagle zrozumiałem, że to co on mówi i jak ładnie to robi i z jaką gracją, jest kompletnie bez znaczenia. Każdego można ubrać w dobry garnitur, przypudrować mu nosek, napisać mu dobre  przemówienie i kazać mu się go nauczyć na pamięć, a jeśli nam się na dodatek trafi jakiś wyszczekany mądrala,  to się cieszyć się, że zwyciężamy. Gdy chodzi o Dudę, on ma to coś, co ja widziałem w oczach Robbiego Williamsa: mianowicie radość i pasję. Zachęcam wszystkich, by zechcieli sobie obejrzeć wystąpienie Dudy raz jeszcze z wyłączonym dźwiękiem, by się nie rozpraszać czymś, co możemy usłyszeć nawet od Łukasza Warzechy. Proszę zwrócić uwagę na oczy Dudy i tę radość i tę pasję. Właśnie pasję. Tam jest to samo, o czym swego czasu mówiła Margaret Thatcher, a co niedawno wspominaliśmy:

      Także i ja, tego pamiętnego wieczora, gdy jechaliśmy do domu przy Flood Street, powinnam była odczuwać większy lęk wobec przejęcia takiej spuścizny. [...] Lecz wtedy, przewrotnie niemal, wszystkie te wyzwania napawały mnie doprawdy szczerą radością. [...]

      Muszę się tu przyznać, że istniało jednak coś jeszcze – coś niezwykle osobistego – co również dawało mi radość i siłę. Chatham kiedyś to świetnie zauważył:  ‘Wiem, że mogę ocalić ten kraj i że nikt inny tego nie potrafi’”.

       I ja to właśnie widziałem wczoraj w oczach Andrzeja Dudy. Jak już pisałem wcześniej, może być różnie. Nasza sytuacja i nasze doświadczenie jest takie, że nic nas już nie zaskoczy. Ale ja wczoraj w oczach Dudy zobaczyłem tę radość i siłę. A to już jest coś, czego się można trzymać.

 

Wszystkich zachęcam do odwiedzania księgarni Coryllusa pod adresem www.coryllus.pl. Mamy tam wszystkie moje książki, w tym wciąż i tę pierwszą o siedmiokilogramowym liściu, gdzie jak najbardziej jest też zamieszczona historia wspomnianego wyżej wystąpienia Lecha Wałęsy.

 

       

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka