Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
577
BLOG

Czy Diego Costa może otrzymać Order Brytyjskiego Imperium?

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Jakiś czas temu zamieściłem tu tekst o potędze Brytyjskiego Imperium obserwowanej z punktu widzenia języka angielskiego. Krótko mówiąc, chodziło o to, że popularna kultura na całym świecie została zorganizowana – ewentualnie zorganizowała się sama – w taki sposób, że to, iż ów świat stara się mniej lub bardziej nieporadnie wyrażać swoje myśli w języku angielskim, dla każdego Brytyjczyka od urodzenia do śmierci, jest równie oczywiste, jak to, że słońce świeci, a wiatr wieje. Problem, który chciałem przedstawić, sprowadzał się do tego, że jeśli oto mamy społeczeństwo, które w sposób absolutnie naturalny wychodzi z założenia, że język, jakim ono się posługuje, jest jednocześnie językiem, do którego reszta świata wyłącznie, i to w sposób równie naturalny, aspiruje, to owo społeczeństwo znajduje się w pozycji na tyle uprzywilejowanej, że nikt już do końca świata nie jest w stanie go pokonać.

Aby to pojąć na poziomie praktycznym, spróbujmy sobie wyobrazić, jak by to było, gdyby Polska nagle uzyskała taką pozycję, że pracownicy stacji o nazwie Eurosport zaczęliby przekazywać swoje relacje w języku polskim, którym staraliby się posługiwać najlepiej jak tylko potrafią, a my tu byśmy ze zrozumieniem kiwali głowami i nawet by nam nie przyszło do głowy, że dzieje się coś szczególnego? Jak by to było, gdyby w ramach festiwalu Eurowizji większość uczestników konkursu śpiewałaby swoje piosenki po polsku, z akcentem niemieckim, francuskim, czy właśnie angielskim, a my tu w naszych domach byśmy nawet nie mrugnęli okiem, uznając, że tak właśnie wygląda nasz świat? O jakim rodzaju narodowej świadomości tego typu podejście by świadczyło i na ile skutecznie by to wszystko nas ustawiało w dominującej pozycji do reszty świata?

Ponieważ ze względu na presję ze strony naszej starszej córki, cała nasza rodzina już jakiś czas temu gorliwie bardzo zaczęła kibicować piłkarskiej drużynie Liverpool FC w walce o jak najlepsze miejsce w corocznych rozgrywkach, to co się dzieje na poziomie angielskiej Premier League śledzimy zawsze z dużą uwagą. Otóż proszę sobie wyobrazić, że angielska liga piłkarska – prawdopodobnie najlepsza piłkarska liga na świecie – zatrudnia całą kupę piłkarzy i trenerów, którzy z Brytyjskim Imperium mają tyle wspólnego, że wedle rankingu przedstawionego przez niesławnego Johna Dee, pochodzą z zakątków świata, które od początku świata stanowią jego faktyczną i jak najbardziej realną część. Z takim Diego Costą jest sprawa prosta. Jemu wystarczy rozumieć, co się do niego mówi i tu sobie jakoś radzi. On w końcu ma za zadanie grać i albo strzelać bramki, albo dbać o to, by ich za dużo nie stracić. Inaczej jest z trenerami. To są prawdziwe gwiazdy. To oni tak naprawdę odpowiadają za poziom tej ligi i to oni ostatecznie po każdym kolejnym meczu pojawiają się na konferencjach prasowych i przez 15, czy 20 minut starają się tworzyć ową historię. I oto mamy tę Premier League – jak już wspomnieliśmy, najlepszą ligę na świecie, te pieniądze, ten prestiż, a w tym wszystkim – daje słowo, że to jest zaledwie pierwszy z brzegu przykład, a osobiście pod ręką mam kilka równie dobrych – pojawia się nagle trener obecnie przewodzącej w tych rozgrywkach Chelsea, który prezentuje się ni mniej ni więcej, tylko tak:

 

O co chodzi? Otóż chodzi o to, w jaki sposób to wystąpienie odbierają Brytyjczycy? Co oni czują, kiedy widzą człowieka, który tworzy ich imperialną historię i jedyne, co potrafi powiedzieć w ich języku, to parę najprostszych i kompletnie chaotycznych słów. Oni nie mają pojęcia, co on do nich mówi, oni nawet nie próbują go słuchać, a wszystko i tak gra jak należy, bo chodzi wyłącznie o ten gest. No a co czuje on, kiedy siedzi tam przed nimi i nie może nie mieć przecież świadomości, że oni tak naprawdę nie rozumieją słowa z tego, co on do nich mówi? On zapewne też zdaje sobie sprawę z tego, że oni mają to głęboko w nosie, bo tak naprawdę chodzi wyłącznie o to, by podtrzymać powszechną świadomość, że nie ma potęgi ponad Brytyjskie Imperium.

Żona moja uczy w szkole, gdzie jednym z nauczycieli jest obywatel Zjednoczonego Królestwa. Otóż proszę sobie wyobrazić, że całkiem niedawno, przy którejś z okazji, on jej z dumą powiedział, że historia Wielkiej Brytanii to jest odwieczne zmuszanie świata, by pracował na jej rzecz. Obejrzałem wyżej przedstawioną konferencję prasową trenera londyńskiego Chelsea – którego, tak na marginesie, właścicielem jest Rosjanin – ale też przy okazji posłuchałem, co mają mi do powiedzenia trenerzy Tottenhamu, Leicester, czy choćby słynny Pep Guardiola, i pomyślałem sobie, że tu nawet palca nie ma gdzie włożyć. John Dee miał rację. Imperium obejmuje cały świat, a to co ów świat za swoje starania na rzecz owego Imperium dostaje, to tolerancję dla swojej słabości, demonstrowanej choćby przez nieumiejętność wysławiania się w jego języku. W końcu ci wszyscy Hindusi czy Nigeryjczycy też sobie radzili tak sobie.

Na koniec tego dość szczególnego tekstu mam też równie szczególny, bo skierowany do tych wszystkich z nas, którzy próbujemy nauczyć się języka, a nam to z różnych powodów nie wychodzi, apel, byśmy machnęli na to ręką. Taki Antonio Conte jest od nas bez porównania gorszy, a popatrzcie tylko, jak tym cwaniakom to w ogóle nie przeszkadza.

 

Wszystkich czytających ten tekst zachęcam niezmiennie do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie są do kupienia moje książki. Naprawdę warto.

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport