Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
3482
BLOG

Sędzia Tuleya, moja nadzieja, daj Panie Boże, niech się rozmnoży

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 59

          

 

 

      Zamykając swój tekst z minionego wtorku o czarnej testarossie Ryszarda Boguckiego napisałem co następuje:

      „Mam nadzieję, że rząd Prawa i Sprawiedliwości, tak głęboko zajęty sprawami bieżącymi, znajdzie gdzieś też i ten moment, by zatroszczyć się o sprawy bliskie ludziom wrażliwym, jak my. Daję słowo, że ja już naprawdę nie liczę na wiele więcej”.

       Pisząc te słowa oczywiście ani nie mogłem wiedzieć, że wyrok w sprawie odszkodowania dla Boguckiego za rzekome tortury, jakim ten ciekawy człowiek jest poddawany w czasie swojego pobytu w więzieniu, będzie wydawał słynny sędzia Igor Tuleya, ani tym bardziej, że owo odszkodowanie zostanie mu jednak przyznane, jednak proszę zwrócić uwagę, że moje myśli wcale nie dotyczyły zapowiadanej decyzji sądu, lecz polityki, jaką rząd Prawa i Sprawiedliwości winien moim zdaniem realizować, gdy chodzi o owo prawo właśnie i o ową sprawiedliwość. Ja nie zastanawiałem się nad tym, czy sędzia rozpatrujący sprawę dusznej celi Boguckiego w warszawskim więzieniu stanie po stronie prostej sprawiedliwości, czy może postąpi zgodnie z duchem czasu i każe nam się z Boguckim naszą forsą podzielić, z tego prostego powodu, że ja akurat od obecnie funkcjonującego w Polsce tak zwanego „systemu sprawiedliwości” naprawdę już niczego nie oczekuję.  Swoje nadzieje na to, że dane mi będzie przynajmniej kilka lat mojego życia spędzić w kraju, gdzie zło zostaje publicznie i oficjalnie nazwane złem, a dobro dobrem, wiążę nie z tym czy tamtym sędzią, lecz z tym, co wciąż jeszcze grzecznie nazywamy „rządem dobrej zmiany”.

      A zatem, kiedy dowiedziałem się, że oto właśnie decyduje się to, czy osadzony Bogucki wyjdzie na wolność, jako człowiek majętny, czy jako klient miejscowego domu pomocy społecznej, ani przez chwilę nie zastanawiałem się nad wynikiem tej rozgrywki, lecz nad tym, co polskie państwo powinno zrobić, jeśli się okaże, że piłka znalazła się po jego stronie. Przyznaję jednak przy tym, że jednej rzeczy się nie spodziewałem, a mianowicie tego, że wspomniany „system sprawiedliwości” do tej akurat roboty wyznaczy samego Tuleyę. Mimo że, jak mówię, nie mam wobec nich już żadnych oczekiwań i nadziei, tego poziomu bezmyślnej arogancji w tej akurat sprawie się nie spodziewałem. Przecież musiało być czymś absolutnie oczywistym dla każdego uważnego obserwatora polskiej sceny politycznej, że wystawienie kogoś takiego jak Tuleya na pierwszą linię w sprawie tak społecznie wrażliwej, jak więzienny los zawodowego mordercy, musi się skończyć katastrofą. Gdybym ja na przykład wiedział, że o odszkodowaniu dla Boguckiego będzie decydował sam Tuleya, spodziewałbym się, że on akurat nie dość, że będzie kazał polskiemu państwu wypłacić Boguckiemu ze świeżo uchwalonego budżetu nie jakieś głupie 250 tysięcy, ale całe dziewięć milionów, to jeszcze w ramach nawiązki każe Kancelarii Prezydenta opublikować w „Gazecie Wyborczej” indywidualne przeprosiny. W końcu znakomicie  sobie zdaję sprawę z tego, w jak strasznym psychicznym stanie znajduje się dziś znaczna cześć elit, a już zwłaszcza elit prawniczych, i że dziś rząd Prawa Sprawiedliwości naprawdę nie musi robić nic więcej, jak tylko pozwalać tym nieszczęśnikom chodzić po mieście i korzystać do woli z konstytucyjnej wolności ekspresji.

      Ale jest jeszcze coś. Gdybym pisząc swój tekst o czarnym ferrari wiedział, że oni wystawią Tuleyę, tamten tekst byłby znacznie weselszy. Prawie tak wesoły, jak ten dzisiejszy. Bo w rzeczy samej mamy naprawdę bardzo dobre powody do optymizmu. Wystarczy że spojrzymy na tego tak dramatycznie poskręcanego w swoim obłąkaniu Tuleyę, jak gada coś o tym, że dziś on, jako ostatni już strażnik Konstytucji, nakazuje polskiemu państwu, za moralne krzywdy na jakie owo państwo Boguckiego naraziło, wpłacenie na podany przez tego mordercę numer konta 250 kawałków – a jestem pewien, że świeżo odzyskane media nie omieszkają przez najbliższych kilka dni pokazywać tego ujęcia w nieskończoność – byśmy wiedzieli, że kwestia prawdziwie skutecznej reformy polskiego sądownictwa tym samym została zaparafowana. Po tym występie pana Igora – nie mam co do tego wątpliwości – nawet jeśli nowy prokuratorem generalnym zostanie Bartłomiej Misiewicz i jego pierwszą decyzją będzie polecenie, by Tuleyę i jego kumpli zacząć kolejno bez wyroku zamykać, w reakcji na tę wiadomość społeczeństwo otworzy flaszkę i puści sobie kolejny odcinek programu „Jeden z dziesięciu”. Dzyń!

 

Zapraszam wszystkich do naszej księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie są do kupienia moje książki. 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka