Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1508
BLOG

Gdy przychodzi taki dzień, kiedy ona nie tańczy dla nas

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

      Przyznać muszę, że nie mam bladego pojęcia, jak to się stało, że przy okazji moich ostatnich notek tu na tym blogu pojawiła się kwestia tak zwanego disco polo, a szczególnie wybitnego przedstawiciela owego gatunku, Zenona Martyniuka, oraz muzycznego projektu o nazwie Akcent. No ale stało się i trzeba się ustosunkować. Otóż, jak donieśli mi wierni komentatorzy, zamieszczony na youtubie clip prezentujący piosenkę wspomnianego artysty pod tytułem „Przez te oczy zielone”, od czasu, jak został tam zamieszczony, uzyskał ponad 80 milionów odtworzeń, co robi wrażenie rekordu na skalę światową. Dla porównania, absolutny przebój wszechczasów, piosenka duetu Wham „Last Christmas”, ma na swoim koncie odtworzeń zaledwie dwa razy więcej.

      Rzecz jest w tym, że Zenon Martyniuk śpiewa kolejną piosenkę, a cała intelektualnie motywowana Polska nie jest w stanie przyjąć do wiadomości faktu, że tak oto wygląda rynek polskiej piosenki i na to sposobu, że zacytuję mistrza Niemena, znaleźć nie jesteśmy w stanie. Jak się domyślają pewnie czytelnicy tego bloga, osobiście nie jestem fanem ani zespołu Akcent, ani muzycznego gatunku tam realizowanego, niemniej jednak, nie widzę najmniejszego powodu do tego, bym się miał angażować w ów ruch wyszydzania tej akurat części naszej pop-kultury. Rzecz bowiem, moim zdaniem,  polega na tym, że to, czy wybieramy muzykę zespołu Pink Floyd, czy twórczość wspomnianego Martyniuka, tworzy dylemat wyłącznie na poziomie indywidualnych upodobań.  Czy lepsze jest „Atom Heart Mother”, czy „Przez te oczy zielone”, to kwestia do dyskusji i tego nie zmienią żadne zaklęcia.

      Ja wiem, że to nie ma najmniejszego znaczenia, ale, aby przygotować sobie teren do dalszej rozmowy, sprawdziłem na youtubie ilość odtworzeń, jakie zarejestrowała swego czasu moja bezwzględnie ulubiona kompozycja, mianowicie wspomniane „Atom Heart Mother”, i wyszło mi niespełna 500 tysięcy. Przepraszam bardzo, ale w tej sytuacji, jak wygląda nasza pozycja przetargowa, gdy chodzi o Martyniuka w konfrontacji z zespołem Pink Floyd? Ktoś powie, że ci od Martyniuka to banda durniów, którzy o niczym nie mają pojęcia, czas spędzają w galeriach handlowych i głosują na 500+. Osobiście uważam, że jest dokładnie na odwrót, ale nie będę się spierał. Załóżmy, że ta akurat diagnoza jest prawidłowa. Fani twórczości spod znaku disco-polo to głosująca na PiS wieś, która w życiu nie miała kontaktu z prawdziwą sztuką i to dla nich choćby ostatnio prezes Kurski zorganizował noworoczną zabawę w Zakopanem. Tyle że co to zmienia w obliczu owych stu milionów odsłon piosenki „Przez te oczy zielone” na youtubie?

     Wysłuchałem tej piosenki w całości i w pierwszej kolejności oświadczam, że płyty sobie nie kupię. Natomiast już w chwilę potem mogę równie szczerze zapewnić, że tym bardziej nie kupię sobie najnowszej płyty Moniki Brodki z tego oczywistego powodu, że pod względem tak zwanego profesjonalizmu, Zenon Martyniuk nie tylko dla wspomnianej Brodki, ale dla całej klasy wykonawców muzyki popularnej w Polsce, stanowi autentyczny kosmos.

      Mamy ten cały hip-hop i wykonujących go artystów, których dziś jest tak strasznie dużo, że ja bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że oto właśnie kolejną płytę wydał jeden z moich uczniów. Problem jednak sprowadza się do tego, że ich jest tak strasznie dużo, że na samym szczycie pozostaje dwóch, czy trzech, ale za to oni w swoim gatunku prezentują poziom światowy. Podobnie jest, moim zdaniem, z disco-polo. Zapewne w każdej wiosce w Polsce działa jakiś projekt muzyczny, który gra tego rodzaju muzykę i bardzo liczy na to, że i jemu się uda. Byliśmy niedawno w Zakopanem i proszę sobie wyobrazić, że tam, w każdej restauracji, w każdej knajpie, w każdym barze, od rana do późnej nocy, słychać te same dziesięć piosenek na krzyż, a każda z nich to disco-polo w lokalnym klimacie. Co ciekawsze jednak, każda z tych piosenek, jest naprawdę zagrana i zaśpiewana w najwyższym stopniu profesjonalnie. No i oczywiście, żadna z nich nie jest wykonywana przez zespół Akcent. Akcent i jego lider Zenon Martyniuk dostali się na sam szczyt i dziś nie mają najmniejszego powodu, by się przejmować naszymi dylematami.  I całe szczęście, bo gdyby oni zechcieli wejść z nami w dyskusję, otworzyliby ją i jednocześnie zamknęli pytaniem: przepraszam bardzo, ale gdzie jest w tym momencie wasze „Atom Heart Mother”?

      Zenon Martyniuk, decydując się w pewnym momencie swojego życia wystartować w tej niezwykle trudnej konkurencji, ów konkurs wygrał. Ktoś powie, że Pink Floyd też wygrali, no ale proszę zwrócić uwagę na to, że ja się Pink Floyd i tego najczęściej strasznego kiczu nie czepiam. Chodzi mi tylko o to, że wobec sukcesu Zenona Martyniuka, i jego zespołu pod nazwą Akcent my naprawdę nie mamy nic do gadania. I nie łudźmy się. Tu wcale nie chodzi o to, że ponieważ ludzie to lubią, nam już nic do tego. W końcu to już ustaliliśmy: Martyniuk nie odkrył niczego nowego. On postanowił wystartować w konkurencji naprawdę mocnej i ją wygrał, a tym samym udowodnił że jest dobry, i to dobry naprawdę. Można by było wręcz powiedzieć, że jest najlepszy.  W odróżnieniu od takiej, wspomnianej wcześniej, Moniki Brodki, która pochwalić się może tylko tym, że jest koleżanką pewnego niszowego artysty, który bardzo się za nią stara.

      Pisząc kolejne rozdziały mojej książki o podwójnym nokaucie pragnąłem przede wszystkim zwrócić uwagę na to, że to co my uważamy za dobre, nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się bowiem nie to, co nam się podoba, ale to, za czym stoi talent i autentyczna praca, a więc prawda. Czy to jest Justin Bieber, czy Metallica, czy dawny polski big beatowy zespół Chochoły, liczyły się wyłącznie praca i talent, no i czasem oczywiście determinacja. I powtarzam raz jeszcze, to co nam się osobiście podoba, a co nie, ma znaczenie wyłącznie dla naszego dobrego samopoczucia i dla niczego więcej. Bo sukces Biebera i Metalliki, to nie jest nasz sukces. My możemy im tylko albo zapłacić, albo powiedzieć, że tego nie kupujemy. Podobnie jest z Martyniukiem, którego klip „Przez te oczy zielone” został odtworzony na youtubie ponad 80 milionów razy. Bo nie oszukujmy się. Martyniuk to nie jest ktoś, kto pewnego dnia się obudził i zaczął kombinować, co by tu zrobić, żeby mieć fajne życie, kiedy całej wódki świata człowiek i tak nie wypije. Za jego sukcesem stoi ciężka i jak najbardziej uczciwa praca.

      Wczoraj tu na tym blogu zamieściłem występ nieznanej mi piosenkarki w nieznanym włoskim barze, śpiewającą nieznana mi piosenkę, i powiem szczerze, że, moim zdaniem, ona jest lepsza zarówno od Martyniuka, jak i od Pink Floyd i Metalliki razem wziętych, że nie wspomnę o Monice Brodce. Ta nieznana piosenkarka w ogóle, jeśli idzie o moją osobistą wrażliwość i moje muzyczne potrzeby, jest lepsza od wszystkich. I myślę sobie, że Bogu dzięki, że ten klip nie ma ponad 80 milionów odtworzeń na youtubie, bo to by zwiastowało nieuchronną katastrofę. No ale tylko z punktu widzenia mojej wrażliwości i moich potrzeb. Tylko tyle i aż tyle.

      Myślę sobie teraz, że jak jej jednak podkręcimy trochę ten licznik, tragedii nie będzie.

 

Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.coryllus.pl i do kupowania moich książek.

      

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura