Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1650
BLOG

Będą szły z garnkami, zamykajmy drzwi i okna

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

      Parę dni temu w internetowym wydaniu katowickiej „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst, do dziś jak najbardziej dostępny dla każdego chętnego w ramach tak zwanego „bezpłatnego limitu”, a zatytułowany „Kobiety zablokują Katowice. Będzie czerwona kartka dla władzy”. W swoim tekście „Wyborcza” zaprasza kobiety na coś co się nazywa Międzynarodowy Strajk Kobiet, a co 8 marca o godzinie 17.30 ma przejść „ulicami miasta” w proteście przeciwko „polskiej klasie politycznej”. Ciekawe jest oczywiście to, że podczas gdy w samym tekście przedmiotem protestu ma być owa „klasa polityczna”, to gdy tytuł jednoznacznie wskazuje na „rządzących”, no ale nie czepiajmy się: tytuł to tytuł – ma być mocny i konkretny. To co nas natomiast interesuje, to owo „blokowanie ulic miasta”. Otóż, jeśli rzucimy okiem na przedstawioną przez „Wyborczą” trasę, ów marsz ma się rozpocząć na katowickim rynku, przejść do Pomnika Powstańców Śląskich, a następnie przenieść się do knajpy o nazwie „Królestwo” na Rondzie tuż obok i tam wziąć udział w debacie na tematy zajmujące wyobraźnię i emocje polskich kobiet. A skoro tak, to ja nie widzę sposobu, by w grę mogła wchodzić jakakolwiek blokada ulic, by już nie wspominać o całym mieście. Od Rynku do Pomnika idzie się prostą drogą jakieś 5-10 minut, a od Pomnika do knajpy, gdzie demonstracja ma się udać na debatę, to już zaledwie rzut beretem.

      Ja nie wiem, na ile uczestników tego marszu „Gazeta Wyborcza” liczy, no ale załóżmy, że ich nie będzie pięćdziesiąt, ale tysiąc. Wtedy również cała impreza może potrwać jakieś maksymalnie 15 minut, a wraz z przemówieniami może pół godziny, a później co? One wszystkie polezą do tego „Królestwa” na piwo? Ile z nich tam się zmieści, zwłaszcza że, jak planuje „Wyborcza”, one tam nie mają być same, ale z garnkami. Tak, tak. Wspomniany artykuł kończy się bowiem następującym apelem: „Organizatorzy zachęcają do przyniesienia garnków, by podczas przemarszu w nie uderzać”.

      A więc jeszcze raz. Ja to sobie wyobrażam tak: one przychodzą z tymi garnkami na Rynek, z Rynku „w nie uderzając” idą pod Pomnik, spod Pomnika, myślę, że w dalszym ciągu hałasując, do kawiarni na Rondzie, no ale co dalej z tymi, które się nie zmieszczą? Domyślam się, że wezmą te garnki, wsiądą w tramwaj i wrócą do domu, ewentualnie przeniosą się na ulicę Stawową, ewentualnie Mariacką, gdzie knajp jest więcej, i tam dalej będą tymi łyżkami się tłuc, zgodnie ze starą zasadą, że skoro jest trąbka, to nie można w nią raz na jakiś czas nie dmuchnąć.

     Ktoś się spyta, co mnie to wszystko obchodzi i czemu zamiast napisać o czymś ciekawym, ja się zajmuję „Gazetą Wyborczą” i grupką jej czytelniczek. Otóż moim zdaniem to jest temat bardzo ciekawy, bo dotyczy pewnego szczególnego zjawiska, z którym od dobrych kilku miesięcy mamy do czynienia niemal na co dzień, a które polega na tym, że pewna część naszego społeczeństwa, i to często ta lepiej wykształcona, jest gotowa zrobić wszystko, co im się każe, nawet jeśli to wedle wszelkich znanych nam standardów ich wyłącznie kompromituje. Ludzie ci zachowują się w taki sposób, jakby nie byli w stanie ruszyć palcem, czy mrugnąć okiem, jeśli wcześniej ktoś im nie zaproponuje by sobie na łby nie założyli rondli, albo masek antysmogowych, ewentualnie nie zaczęli podskakiwać w rytm dowolnego hasła.

     Jak to nieszczęście się realizuje w opisanej sytuacji? Wydaje się, że 8 marca na katowickim Rynku pojawi się może z 30 albo 50 uczennic i nauczycielek z dwóch czołowych katowickich liceów, imienia Marii Konopnickiej i Adama Mickiewicza, z garnkami i łyżkami, cześć z nich jak najbardziej będzie miała na twarzach antysmogowe maseczki, i wszystkie będą skakać i krzyczeć „Stop piratom”, albo „Misiewicze na Białoruś”, no a po tym wszystkim pójdą do knajpy na piwo i będą miały poczucie, że w ich życiu właśnie stało się coś bardzo ważnego. I tak do następnego razu. Część z nich być może jeszcze kupi sobie bilet i uda się do Warszawy na przedstawienie w Teatrze Powszechnym i w poniedziałek wróci do szkoły i opowie znajomym, że przedstawienie było znakomite.

      A ja się tylko zastanawiam, jak to się rozwinie w dalszej kolejności. W końcu musi nastąpić moment, gdy te garnki, bębny i zabawne czapeczki na głowach nie wystarczą i trzeba będzie wymyślić coś nowego. I któregoś dnia stanie się tak, że „Wyborcza” im wszystkim każe się stawić w danym miejscu nago z krzyżami, tymi krzyżami się onanizować i krzyczeć: „Jestem idiotką”, a one oczywiście to polecenie wykonają natychmiast w stu pięćdziesięciu procentach i będą z siebie bardzo zadowolone. Młode polskie dziewczęta, ich rodzice i wychowawcy. Wszyscy szalenie inteligentni i nadzwyczaj dobrze wykształceni.

      Ktoś mi powie, że przesadzam? Nie sądzę. Moim zdaniem mamy problem.

 

Książki, jak zawsze są do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl. Zapraszam serdecznie.

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo