Parę dni temu w internetowym wydaniu katowickiej „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst, do dziś jak najbardziej dostępny dla każdego chętnego w ramach tak zwanego „bezpłatnego limitu”, a zatytułowany „Kobiety zablokują Katowice. Będzie czerwona kartka dla władzy”. W swoim tekście „Wyborcza” zaprasza kobiety na coś co się nazywa Międzynarodowy Strajk Kobiet, a co 8 marca o godzinie 17.30 ma przejść „ulicami miasta” w proteście przeciwko „polskiej klasie politycznej”. Ciekawe jest oczywiście to, że podczas gdy w samym tekście przedmiotem protestu ma być owa „klasa polityczna”, to gdy tytuł jednoznacznie wskazuje na „rządzących”, no ale nie czepiajmy się: tytuł to tytuł – ma być mocny i konkretny. To co nas natomiast interesuje, to owo „blokowanie ulic miasta”. Otóż, jeśli rzucimy okiem na przedstawioną przez „Wyborczą” trasę, ów marsz ma się rozpocząć na katowickim rynku, przejść do Pomnika Powstańców Śląskich, a następnie przenieść się do knajpy o nazwie „Królestwo” na Rondzie tuż obok i tam wziąć udział w debacie na tematy zajmujące wyobraźnię i emocje polskich kobiet. A skoro tak, to ja nie widzę sposobu, by w grę mogła wchodzić jakakolwiek blokada ulic, by już nie wspominać o całym mieście. Od Rynku do Pomnika idzie się prostą drogą jakieś 5-10 minut, a od Pomnika do knajpy, gdzie demonstracja ma się udać na debatę, to już zaledwie rzut beretem.
A więc jeszcze raz. Ja to sobie wyobrażam tak: one przychodzą z tymi garnkami na Rynek, z Rynku „w nie uderzając” idą pod Pomnik, spod Pomnika, myślę, że w dalszym ciągu hałasując, do kawiarni na Rondzie, no ale co dalej z tymi, które się nie zmieszczą? Domyślam się, że wezmą te garnki, wsiądą w tramwaj i wrócą do domu, ewentualnie przeniosą się na ulicę Stawową, ewentualnie Mariacką, gdzie knajp jest więcej, i tam dalej będą tymi łyżkami się tłuc, zgodnie ze starą zasadą, że skoro jest trąbka, to nie można w nią raz na jakiś czas nie dmuchnąć.
Ktoś się spyta, co mnie to wszystko obchodzi i czemu zamiast napisać o czymś ciekawym, ja się zajmuję „Gazetą Wyborczą” i grupką jej czytelniczek. Otóż moim zdaniem to jest temat bardzo ciekawy, bo dotyczy pewnego szczególnego zjawiska, z którym od dobrych kilku miesięcy mamy do czynienia niemal na co dzień, a które polega na tym, że pewna część naszego społeczeństwa, i to często ta lepiej wykształcona, jest gotowa zrobić wszystko, co im się każe, nawet jeśli to wedle wszelkich znanych nam standardów ich wyłącznie kompromituje. Ludzie ci zachowują się w taki sposób, jakby nie byli w stanie ruszyć palcem, czy mrugnąć okiem, jeśli wcześniej ktoś im nie zaproponuje by sobie na łby nie założyli rondli, albo masek antysmogowych, ewentualnie nie zaczęli podskakiwać w rytm dowolnego hasła.
Jak to nieszczęście się realizuje w opisanej sytuacji? Wydaje się, że 8 marca na katowickim Rynku pojawi się może z 30 albo 50 uczennic i nauczycielek z dwóch czołowych katowickich liceów, imienia Marii Konopnickiej i Adama Mickiewicza, z garnkami i łyżkami, cześć z nich jak najbardziej będzie miała na twarzach antysmogowe maseczki, i wszystkie będą skakać i krzyczeć „Stop piratom”, albo „Misiewicze na Białoruś”, no a po tym wszystkim pójdą do knajpy na piwo i będą miały poczucie, że w ich życiu właśnie stało się coś bardzo ważnego. I tak do następnego razu. Część z nich być może jeszcze kupi sobie bilet i uda się do Warszawy na przedstawienie w Teatrze Powszechnym i w poniedziałek wróci do szkoły i opowie znajomym, że przedstawienie było znakomite.
Ktoś mi powie, że przesadzam? Nie sądzę. Moim zdaniem mamy problem.
Książki, jak zawsze są do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl. Zapraszam serdecznie.
Komentarze
Pokaż komentarze (14)